środa, 14 grudnia 2016

Syndrom chronicznego spóźniania i prokrastynacja

I. SYNDROM CHRONICZNEGO SPÓŹNIANIA 


Niezależnie od dnia czy wydarzenia, 57-letni Brytyjczyk Jim Dunbar ciągle jest spóźniony. Zdaniem lekarzy nie wynika to z braku organizacji, ale z zaburzenia psychicznego dotykającego jego mózgu. Dunbar spóźnia się już od 5 roku życia - najpierw do przedszkola, potem do szkoły. Wielokrotnie z tego powodu stracił pracę. Nie zdąża na pogrzeby, na randki, na obiady do przyjaciół i na wakacje. Jego spóźnienia kosztują go wiele problemów i nerwów. Jak przyznaje w Daily Mail, dziwny syndrom wpłynął na całe jego życie. Przez długi czas Dunbar zastanawiał się, dlaczego nigdy nie może przyjść na czas. Aż w końcu w 2012 roku lekarz dostarczył mu odpowiedź: to jego zaburzony mózg jest odpowiedzialny za te chroniczne spóźnienia! 


W trakcie wizyty w szpitalu Ninewells w Dundee w Szkocji (do którego przybył oczywiście z 20-minutowym spóźnieniem), Dunbar usłyszał od specjalisty, iż cierpi na wadę dotykającą regionu mózgowego, znanego ze swojego powiązania z ADHD i wieloma innymi zaburzeniami rozwojowymi. Wada ta nie pozwala Brytyjczykowi na poprawną ocenę czasu, na zaplanowanie tego, co jest niezbędne, jeżeli chcemy w wyznaczonym terminie wykonać zadanie, nawet takie jak dotarcie na umówione spotkanie. 

Andrea Biblow z National Attention Deficit Disorder Information and Support Service mówi: - Chroniczne spóźnienie to konsekwencja, a nie objaw jakiejś choroby. Najczęściej chodzi o zaburzenia uwagi z hiperaktywnością albo o deficyt funkcjonalny. Oczywiście, zdarza się także, że ów objaw jest tylko częścią większego zespołu zaburzeń mózgu. Zdaniem specjalistki, osoba z takim zaburzeniem po prostu nie potrafi zarządzać swoim czasem. Ma problemy ze zrozumieniem upływu czasu, albo po prostu go nie czuje, nie zauważa (z powodu chorobliwego życia chwilą, w tzw. tutaj i teraz). 

– Rozmowa telefoniczna, która trwała 2 godziny, dla takiej osoby mogła wydawać się zaledwie 15-minutową – wyjaśnia. – Zaburzenie, na które cierpi Dunbar, nie zostało jeszcze dokładnie zidentyfikowane, ale nawet jeśli diagnoza pozwoli mu na mniejsze poczucie winy, to nie wiadomo, czy ureguluje jego problem. 

Inni specjaliści pozostają bezradni w tej sprawie. Jak podkreślają, dla większości ludzi bycie ciągle spóźnionym oznacza po prostu zły zwyczaj albo problemy z organizacją czasu, także zaburzenia krotochwilności lub po prostu ordynarne lenistwo i lekceważenie innych ludzi. Dr Sheri Jacobson z Harley Therapy Clinic w Londynie mówi: - Zaburzenie, na które cierpi Dunbar, nie figuruje w żadnym podręczniku psychiatrycznym. Moim zdaniem, traktowanie normalnego codziennego ludzkiego zachowania jako zaburzenie umysłowe jest bardzo nieostrożne. 


Uważa się już jednak, że choroba rozwija się w tej samej części mózgu, która jest odpowiedzialna za zespół nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD) i doprowadza do błędnej oceny czasu, który jest potrzebny do zakończenia określonych działań oraz skutkuje niedotrzymaniem terminów. Wielu pacjentów z nadpobudliwością ruchową i podobnymi schorzeniami skarży się na problemy z punktualnością, a niektórzy psychologowie i psychiatrzy uważają, że opóźnienie może być przewlekłym objawem zaburzeń nastroju, takich jak depresja

"Myślę, że również cierpię na tą przypadłość. Spóźniam się od malucha. Mogę wstać nawet trzy godziny przed wyjściem i tak się spóźnię. Dni mi mijają jeden za drugim. Nie potrafię ocenić ile może mi coś zająć. Każdy mi to wypomina, ale ja tak mam od zawsze i nie umiem inaczej. Znam też osobę, która od dziecka również nie wyrabia się, jest o wiele lat ode mnie starsza." - pisze pacjent na forum pomocy dla osób z tym i podobnymi zaburzeniami. 

Dzisiaj panuje wyjątkowa moda na liberalne tłumaczenia się z własnych słabości i zrzucanie ich na karb wszelkiej maści schorzeń ("syndrom chronicznego zmęczenia" - kiedyś lenistwo, "kleptomania" - kiedyś złodziejstwo, "ADHD" - kiedyś rozpuszczony bachor, itp, itd. Naukowcy twierdzą jednak, że problem nie jest nieodwracalny i doradzają osobom dotkniętym opisywanym zaburzeniom rozważanie wszystkich terminów jako nienegocjowanych oraz stałe monitorowanie czasu potrzebnego do wykonania określonych zadań. 

Ostatnimi czasy wiele prac badawczy poświęconych było odkrywaniu, dlaczego niektórzy z nas chronicznie się spóźniają. Prawdą jest, że istnieje wiele powodów, dla których ludzie nie mogą dotrzeć gdzieś na czas. Istnieje jednak pewien wzorzec zachowania u spóźnialskich, który częściowo wyjaśnia, dlaczego nie mogą oni nigdzie zdążyć: ludzie spóźniają się, ponieważ nie chcą być za wcześnie. Większość z nas zna także ludzi, którzy – przeciwnie – nie znoszą się spóźniać i uważają notoryczne spóźnialstwo za haniebne zaniedbanie czy lekceważenie. Osoby należące do tej kategorii czasami nawet panicznie boją się spóźnić i docierają na miejsce o wiele za wcześnie, chowając się po kątach, byle tylko osoba, z którą są umówieni nie zauważyła ich nadgorliwości.

Tak samo jak istnieją ludzie, którzy nienawidzą się spóźniać, notoryczni spóźnialscy nie znoszą bycia za wcześnie. Nie chodzi jednak o to, że chcą być spóźnieni – najchętniej dotarliby na miejsce spotkania co do minuty. Unikanie bycia za wcześnie jest więc silną motywacją dla osób spóźniających się. Kiedy zapytasz się osoby spóźnialskiej o powody spóźnienia, najprawdopodobniej wytłumaczy Ci to w sposób nijak nie wyjaśniający tego nawyku. Nawet gdy próbują być zorganizowani i biorą pod uwagę czas innych ludzi, wciąż się spóźniają, tak jakby lekceważenie innych było ich szczególnym priorytetem. Zazwyczaj spóźniają się o taką samą ilość czasu: 5, 10 lub 15 minut, czasem godzinę – na tyle mało, że nie zagraża to ich planom, za to wystarczająco dużo, by zdenerwować pozostałych uczestników spotkania czy dłuższej imprezy. Mimo, że spóźnialscy desperacko chcieliby pozbyć się swojego nawyku – wybór między byciem za wcześnie, a nie spóźnieniem się stanowi tu duży problem. 

Spóźnianie się może być poważnym zaburzeniem relacji społecznych, nie tylko dysfunkcją mózgu. Problemy z punktualnością mają osoby silnie neurotyczne, ofiary zażywania rozmaitych narkotyków i dopalaczy, osoby z uszkodzonymi szlakami komunikacyjnymi z płatami przedczołowymi, co składa się na syndrom krotochwilności czy syndrom bycia "tutaj i teraz". Czasem zastanawiamy się, czy jakaś Kaśka nie jest na coś chora, bo nigdy nie potrafi ocenić, ile czasu potrzebuje na wykonanie nawet najprostszej czynności. Kiedyś np. strasznie kochała się w jednym kolesiu, a gdy ten po pół roku jej zabiegów w końcu zaprosił ją na randkę, Kaśka przyszła 45 minut po czasie. No i gość się zmył bo nie miał w zwyczaju tyle czekać na osobę która chciała się z nim umówić na spotkanie. Całkiem możliwe, że jak chcą niektórzy, syndrom spóźniania można nazwać dyspunktualnością

Psychologowie twierdzą, że ludzie, którzy zawsze się spóźniają, mają kłopot z uznaniem zależności w stosunku do innych. Podporządkowując się ogólnie przyjętym zasadom, musieliby uznać, że są tacy jak wszyscy, normatywni. Kłopot w tym, że dziś część społeczeństwa zachodniego chorobliwie nie lubi być „jak wszyscy”. Pragną się wyróżniać i chcą być jak rozkapryszone gwiazdki, na które, jeśli nie czeka tłum dziennikarzy, poczekają przynajmniej znajomi na imprezie. Spóźnianie się wedle wielu narodów i społeczeństw to brak poszanowania cudzego czasu oraz nieumiejętność zorganizowania własnego! Spóźnianie się to brak szacunku dla innych i generalnie roztrzepanie, czasem także brak szacunku dla tego wszystkiego co na danej imprezie się robi (jak w wypadku słuchania nauk duchowych czymisteryjnych). Zawsze można zdążyć tylko trzeba odpowiednio wcześniej zacząć się np. szykować itd. Na wszystko zawsze znajdzie się czas tylko trzeba chcieć! No a jak się już spóźniać to przynajmniej o tym uprzedzić odpowiednio wcześnie. Na Wschodzie już przed wiekami opracowano doskonałe lekarstwo na spóźnialskich - nie wpuszczać spóźnialskich na imprezę, oczywiście informując do której godziny można wejść! 

Unikanie wychodzenia z domu i spóźnianie się to czasem poważne zaburzenie. Z punktu doświadczenia psychologów i psychiatrów można wyróżnić przynajmniej dwa psychologiczne powody tego, że osoba unika wychodzenia z domu i prawie wszędzie spóźnia się: 

* Brak motywacji do życia spowodowany brakiem zaspokojenia naturalnej potrzeby związku z inną osobą lub bycia kimś ważnym w grupie. 

* Trauma z powodu negatywnych doświadczeń i w rezultacie strach, obawa oraz unikanie. 

Kiedy człowiek ma przykre doświadczenia związane z jakąś sytuacją, to może to spowodować w nim strach przed znalezieniem się w takiej sytuacji ponownie. Jest to trauma, która nierzadko powoduje unikanie, stres, niechęć przed wyjściem z domu i w efekcie spóźnianie się. 

Relacje społeczne bywają opresyjne - zdarzają się „zgrzyty” w relacjach w pracy, w szkole, w grupach towarzyskich itp. Dochodzi czasem do takich toksycznych sytuacji międzyludzkich, że osoba w szkole lub pracy jest ofiarą przemocy psychicznej, ale tkwi w takiej sytuacji, bo nie widzi innej drogi, którą mogłaby pójść. Wtedy może dojść do silnego stresu i silnej wewnętrznej potrzeby unikania przez opóźnianie wyjścia z domu. Osoba wewnętrznie boi się wracać do miejsca kojarzonego z przykrymi wydarzeniami. Złe wspomnienia powodują obawę i spodziewanie się, że znowu nastąpi przykra sytuacja. Coś w środku mówi „posiedź jeszcze, nie wychodź, jeszcze zdążysz”. Podpowiada to podświadomy „wewnętrzny głos” - to normalne i wszyscy tak mają w sytuacji traumy, bo taki mechanizm obronny polegający na unikaniu kłopotów oraz niefajnych miejsc i ludzi. Psychiatrzy, a nawet psychologowie i psychoterapeuci  uwielbiają nazywać to „lękiem”, ale przecież to słowo różni się od pojęcia „strach”, tym, że „lęk” jest z definicji nieuzasadniony. 

Przykładowo, w Albanii, niektórzy mężczyźni nie wychodzą z domu-twierdzy latami w obawie przed śmiercią. Jest tak nie dlatego, że są „zaburzeni psychicznie”, ale ze względu na obowiązujący nadal „Kanun” czyli XV-wieczne prawa zwyczajowe dopuszczające zemstę krwi poprzez zabicie dowolnego mężczyzny z rodziny osoby, która dokonała morderstwa lub uwiedzenia. Jednakże zadać cios można nie tylko nożem, ale też słowem, albo zachowaniem, dlatego unikać wychodzenia z domu można również w obawie przed opresyjnym i nieprzyjaznym środowiskiem. To coś, czego doświadcza w Polsce wiele osób, szczególnie, że rzeczywistość pracy w Polsce to ciężka robota za 900 do 2000 zł miesięcznie, licząc na rok 2016. Ale i to by można było przeskoczyć, gdyby relacje międzyludzkie zawsze były wspaniałe, bo czasem w dobrej atmosferze można przejść na piechotę 100 km, a w toksycznej atmosferze tylko jedna sekunda i jedno słowo może zranić psychikę tak, jak prawdziwy nóż ciało. Kiedy w takiej sytuacji mówisz sobie „mam lęk” (z definicji coś nieuzasadnionego, w odróżnieniu od strachu) i zażywasz na to psychotrop przeciwlękowy, to nic nie „leczysz”, tylko chemicznie chcesz ominąć symptom, który pojawił się na skutek zgrzytów w relacjach międzyludzkich. Psychotropem możesz się jedynie chemicznie „pocieszyć”, jak wypiciem wódki, aby zapomnieć o stresie, jednak potem problem powraca jak bumerang. 

Psychoterapeuta będzie rekomendować pacjentowi aby ten najpierw porządne zdał sobie sprawę z problemu i przyznał się przed samym sobą, czego dokładnie się obawia i czego tak naprawdę się boi. Często są to konkretni ludzie, przez których pacjent został zraniony  lub może zostać zraniony. Innym razem są to czynności, w których wykonywaniu nasza „podświadomość” nie widzi sensu. Kiedy już zdasz sobie sprawę z tego, co tak naprawdę sprawia, że unikasz wychodzenia i się spóźniasz, to spróbuj dokonać zmiany w swoim życiu, tak aby nie było konieczności spotykania się z kimś, kto może sprawić Ci przykrość, nie rób czegoś na siłę, co czujesz, że zbyt dużo stresu Cię kosztuje i nie przynosi przyjemności. Albo dostosuj się do sytuacji, w której masz być - utwardź się, „znormalniej”, porzuć swoje niekorzystne nawyki, pracuj nad swoją siłą psychiczną i fizyczną, nad swoim wykształceniem i zdecydowaniem, ulepszaj się, doskonal swój charakter. Jeśli Twoje codzienne zajęcia nie pasjonują Cię, jest Ci źle, to dąż do robienia czegoś, co Cię pasjonuje, a jednocześnie jest to rozsądne. 

Mówiąc zwykłym prostym językiem wygląda to tak: „Unikam wychodzenia z domu, zwlekam z tym, bo się obawiam w związku z przykrymi doświadczeniami z przeszłości/czuję wewnętrznie obawę, czy naprawdę potrzebuję wyjść do ludzi.” Unikanie wychodzenia z domu prędzej czy później nie skończy się dla nas dobrze, a to z prostego powodu: jesteśmy istotami stadnymi i potrzebujemy towarzystwa. Ludzie, którzy zmagają się z problemem chronicznego spóźniania, rzadko są obojętni wobec swojego braku terminowości. Cierpią na bezsenność, denerwują się, panikują, obgryzają paznokcie w obawie, że spóźnią się na kolejne spotkanie. Biorąc pod uwagę taką ilość stresu, lepiej podjąć kroki w celu poprawy zarządzania swoim czasem. 

Ażeby poradzić sobie z chronicznym spóźnianiem musisz znaleźć swoje ślepe punkty – są to momenty, przez które nawet Twoje najlepsze obliczenia i szczere wysiłki mogą pójść na marne. Zazwyczaj pojawiają pojedynczo lub podwójnie oraz powtarzają się wielokrotnie w różnych sytuacjach. Kiedy dowiesz się, gdzie dokładnie znajdują się Twoje ślepe punkty, wtedy możesz opracować strategię w celu zminimalizowania ich wpływu, a z czasem nauczyć się ich całkowicie unikać. Za przykład posłuży sytuacja opisana przez dr Guy’a Wincha. Amerykański terapeuta pracował z czterdziestoletnim mężczyzną, który miał w zwyczaju spóźnianie się około 10-15 minut. Zapytany o swoją drogę do gabinetu tak przedstawił sytuację: “Z mojego biura idę 5 minut do metra. Metrem jadę 10 minut. Gabinet dzieli od metra tylko jedna ulica. Daję sobie dodatkowe 5 minut na wypadek, kiedy będę musiał czekać na metro. Staram się wychodzić z pracy 20 minut przed wizytą”. W takim razie skąd to 10 minut spóźnienia? 

Sytuacja wydaje się rozsądna, lecz taka nie jest. Terapeuta zauważył w niej dwa ślepe punkty. Po pierwsze, pacjent zwrócił uwagę tylko na wybrane szczegóły: dotarcie do metra, czekanie na pociąg, czas trwania jazdy, a zupełnie pominął inne aspekty podróży, które również wymagają czasu: biuro znajduje się na 22-im piętrze, trzeba poczekać na windę, należy podpisać się ochroniarzowi przed wejściem do budynku itd. Drugim ślepym punktem jest stwierdzenie “postaram się” lub “spróbuję”. To typowe dla osób, które się chronicznie spóźniają. Pacjent zostawił sobie margines czasu (niewystarczający), następnie tłumaczył sobie, że skoro ma zapas czasu, to będzie się starał wyjść z pracy o jakieś porze. Oczywiście, jest wielka różnica między tym, że będziesz się starał coś zrobić, a tym, że koniecznie musisz wyjść z pracy o konkretnej godzinie, aby zdążyć na spotkanie. Inny popularny ślepy punkt to sytuacja, w której stwierdzasz, że podróż samochodem będzie trwała maksymalnie pół godziny przy założeniu, że nie będzie korków. Zamiast tego powinno się dłużej zastanowić nad tym, co się stanie, jeśli jednak ruch będzie utrudniony, a przejazd będzie trwał dłużej. Zidentyfikuj swoje ślepe punkty z pomocą terapeuty i pomyśl, w jaki sposób możesz je skorygować. Poświęć czas termu procesowi, a będzie to wartościowa inwestycja, która wpłynie na Twoje życie osobiste i zawodowe. Zyska na tym także Twoje zdrowie, ponieważ pozbędziesz się złego nawyku oraz stresu, który jest nim spowodowany. 

Kwadrans poślizgu to żadna tragedia, pod warunkiem, że zdarza się to rzadko. Gorzej, jeśli notorycznie każesz na siebie czekać, a na wszelkie spotkania dla pewności zaprasza się ciebie o godzinę wcześniej niż pozostałych. W poważnym biznesie spóźnianie się to oznaka braku szacunku do partnerów w interesach. Wśród tak zwanych gwiazd i w tak zwanych celebryckich sferach gwiazdorzenia jest esencją bycia pseudo trendy i udowadniania światu, że ma się prawo do wszystkiego, a inni i tak powinni być wdzięczni, że zechciało się nam pojawić. Jednak w życiu codziennym spóźnialstwo to po prostu zwykły nietakt, który najlepiej byłoby zupełnie wyeliminować. W rozwoju duchowym, spóźnianie na nauki duchowe czy praktyki uważane jest od wieków za brak gotowości do podjęcia duchowej drogi życia, co brzmi może górnolotnie, ale faktycznie, osoby, które często się spóźniają na zajęcia i warsztaty praktyk duchowych czy medytacyjnych, zwykle nie robią znaczących postępów - po części dlatego, że mają narastające z czasem braki w naukach i pracy praktycznej, a często także zwrot złego karmana utrudniania rozwoju całej grupie, która musi czekać z rozkręceniem się sesji praktyk transformacyjnych. 

Problem z kontrolowaniem czasu mają przede wszystkim osoby cierpiące na nadpobudliwość psychoruchową. Jednocześnie wśród osób wiecznie spóźniających się zauważa się inne niezdrowe objawy, jak stany lękowe czy problemy z samokontrolą. W lżejszych przypadkach da się z rzeczoną dolegliwością walczyć i można nawet z tej walki wychodzić zwycięsko. Należy zatem ustalać sobie nieprzekraczalne terminy na wykonywanie obowiązków. Kontrolować, jak długo daną czynność wykonujemy i na tej podstawie szacować, ile zajmie nam uporanie się z nią. I wreszcie - starać się być wszędzie wcześniej, trochę prędzej wyjść z domu. Jeśli będziemy nad sobą ciężko pracować, na pewno w końcu zobaczymy efekty. 

Rozważania nad swoimi mechanizmami spóźniania się warto rozpocząć od samych podstaw, a zatem od czasów dzieciństwa. To bowiem wówczas właśnie, obserwujemy zachowania naszych najbliższych, w tym rodziców, którzy niejako przekazują nam swoją postawę wobec tematu spóźniania się i poszanowania czasu swojego jak i otaczających nas ludzi. Jeśli ciągle obserwujemy jedynie zamieszanie, rozgardiasz i wychodzenie z domu o godzinie, o której powinniśmy znaleźć się na miejscu umówionego spotkania, to trudno się dziwić, iż zaczynamy traktować tego typu zachowania jako normę i stan oczywisty. Jeśli zaś, od małego jesteśmy przyzwyczajeni do pewnej mobilizacji i planowania z wyprzedzeniem, zwykle podobne umiejętności będą nam towarzyszyły w dorosłym już życiu. Spóźnianie się, dla niektórych norma wyssana z mlekiem matki, to często pejoratywne zabarwiona cecha charakterystyczna wielu osób. Skojarzenia są negatywne, ponieważ przychodzenie po czasie to ewidentny brak szacunku wobec osób, z którymi się umawiamy. Nawet jeśli to my jesteśmy tym winowajcą, który się spóźnił, a który w głębi duszy nie chciał nikogo urazić, to i tak zostaniemy odebrani jako niekompetentni, a nasze: ”nie chciałem”, nic tu nie zmieni. Postawmy się w roli tego, który przychodzi na czas, a kto być może musiał wziąć taksówkę żeby zdążyć, może nie dokończył jakiejś istotnej czynności, aby nie urazić nas przybyciem po czasie, a my tak po prostu przychodzimy po piętnastu minutach czy godzinie, nawet nie zdając sobie sprawy, że druga strona wykonała duży wysiłek, aby zjawić się o umówionej godzinie. 

Nie spodziewajmy się sympatii, kiedy codziennie przychodzimy 10 czy 20 minut po czasie, ponieważ dziecko znowu nie chciało wstać, tramwaj nie przyjechał, bądź były wyjątkowe korki. Jeśli innym udaje się przychodzić na czas, wypadamy przy nich naprawdę słabo i lepiej zastanówmy się, kiedy nasze zachowanie trafi jako temat rozmowy do szefa. Znane są również przypadki spóźniania się wynikające po prostu ze strachu. Zdarza się, że z powodu stresu, czy nieokreślonego niepokoju, obawiamy się tej najbliższej przyszłości, a w celu odciągnięcia momentu krytycznego, w którym jesteśmy przekonani, że zdarzy się coś złego, spóźniamy się, myśląc, że to nas niejako uchroni od złego. Często również, zdając sobie sprawę z konieczności wykonania jakieś czynności, której jesteśmy niechętni, wymyślamy sto innych równie istotnych według nas zadań, które choć na chwilę odwleką moment wykonania niezbyt przyjemnego obowiązku. Czasami przyczyną spóźniania się są tak zwane natręctwa czynnościowe czyli wracanie do domu i sprawdzanie czy zamknęliśmy drzwi albo czy wyłączyliśmy żelazko. 

W rozwoju duchowym, w dawnych szkołach sztuk walki oraz tantrycznej jogi oraz ezoteryzmie naucza się, że spóźnialstwo oraz zwlekanie zawsze oznacza poważną przeszkodę w rozwoju duchowym. Kiedy ktoś nie może przybyć na czas i uczestniczyć w procesie energetycznych przemian oferowanych w tantrycznych jogach rozwoju wewnętrznego, oznacza to, że nie nadaje się do tego rodzaju treningu na jaki się spóźnia, zatem osoba taka nie powinna być przyjmowana na zajęcia na które próbuje się spóźnić. Poważna praktyka tantryczna wymaga dodatkowo przygotowania się do zajęć, wyciszenia od spraw i problemów dnia codziennego, zatem przybycie kilkanaście minut wcześniej, a w wypadku dłuższych cykli praktyk - dzień wcześniej - celem aklimatyzacji - zawsze jest najlepszym nawykiem, jeśli ktoś ma na myśli prawidłowy rozwój wewnętrzny i duchowy. Głębsze procesy transformacyjne, praca nad energetyczną przemianą wewnętrzną, wymagają uczestnictwa wszystkich osób w całości programu takiej sesji zajęć, od początku do końca, a osoba która się spóźnia, robi zły karman wszystkim pozostałym uczestnikom, opóźnia początek procesu i osłabia jego rezultaty (niektórzy liderzy duchowości uważają takie spóźnialskie osoby za wysłanników ciemnych sił, którzy są narzędziem do szkodzenia całej grupie i utrudniania procesów rozwoju duchowego). Stąd w grupach poważnej i głęboko wewnętrznej praktyki przemiany wewnętrznej, tak zwanej alchemii duchowej nie toleruje się spóźnień, a osoby spóźniające się nawet sporadyczne zwykle nie są wpuszczane do programu który inni już rozpoczęli. 

W tradycjach i szkołach rozwoju wewnętrznego dominują poglądy, że jeśli ktoś nie przyszedł na czas to jego wnętrze nie jest jeszcze gotowe do podjęcia praktyki, ma zbyt dużo przeszkód ze strony ego (podświadomości, ciemnych sił), czy zwyczajnie nie nadaje się do tej praktyki ponieważ na nią nie przyszedł i już. Inne podejście to wyjaśnienie, że osoba nie wzięła jeszcze wystarczająco mocno odpowiedzialności za swoje życie, nie panuje wystarczająco mocno nad swoim życiem i tym co się jej w życiu dzieje, a zatem nie ma jeszcze wyrobionego wystarczającego dla podjęcia tantrycznej praktyki duchowej poziomu siły woli. Jeszcze inni sugerują, że dusza jest zbyt młoda, zbyt dziecięca, niedojrzała i nie jest w stanie dotrzeć na praktykę transformacyjną). 

Joga to ścieżka rozwoju potęgi woli zatem często do głębszych i poważniejszych metod praktykowania wymagana jest większa dyscyplina oparta na sile woli. Część starych mistrzów mawiała, że kto chciał być ten jest, a kto nie dotarł na czas, ten zwyczajnie nie chciał być i dlatego go nie ma. W jodze chcieć znaczy móc, bo joga, szczególnie ta królewska i tantryczna to rozwój potęgi woli i mocy paranormalnych (siddhi). Cenieni są ci, którzy nie mając możliwości przybyć, jednak dotarli na czas, a wypraszani bywają ci, co deklarowali chęć przybycia, ale nie przybyli na czas - oni się po prostu nie nadają na adeptów poważniejszych praktyk jogiczno-tantrycznych. Tym o słabszej woli radzi się robić proste codzienne ćwiczenia wzmacniające siłę woli i porządkujące życie, tak aby wszystko działało jak należy. Z nadzieją, że z czasem dojrzeją do poważnej, głębokiej i odpowiedzialnej ścieżki praktyk transformacyjnych, alchemicznych.  

Przy okazji od razu wiadomo, że takie osoby jak celebryckie gwiazdeczki, nawet jak interesują się sprawami ezoterycznymi, rozwojem duchowym, kabałą czy tantryczną jogą, z powodu swoich deficytów i wad psychicznych - na pewno nie są i nie mogą być osobami zaawansowanymi w duchowym rozwoju, przebudzonymi, oświeconymi czy wyzwolonymi. 


Powody panicznego strachu przed byciem za wcześnie 


Okres czekania jest nieproduktywny dla spóźnialskich. Bycie za wcześnie wymaga siedzenia i nicnierobienia. Czas oczekiwania jest na tyle krótki, że nie możesz zaangażować się w inne sprawy, gdyż gdy tylko zaczniesz – czas się skończy. Ludzie notorycznie spóźnialscy często nie znoszą dyskomfortu towarzyszącego oczekiwaniu. Czują się dziwnie i niekomfortowo. Czasem czują się nawet, jakby inni ludzie obserwowali ich i oceniali, nawet jeśli to nieprawda. Przybycie kilka minut za wcześnie może sprawić, że poczujesz się dumny i pewny siebie, ale gdy czas ten wydłuża się do kilkudziesięciu minut, możesz poczuć się głupio. Zaczynasz obawiać się, że inni pomyślą, że poza tym wydarzeniem nie masz życia, a nie chcesz żeby inni myśleli, że Twój czas nie jest cenny. Dobrym przykładem jest randka: jeśli przyjdziesz trochę za wcześnie, zrobisz dobre wrażenie. Jeśli natomiast pojawisz sporo za wcześnie, zaczniesz obawiać się, że wyjdziesz na osobę zdesperowaną. Istnieje dla wielu także koszt utraconych korzyści w przypadku przybycia gdzieś za wcześnie. Tak jak czas kogoś innego jest cenny i chcemy to uszanować, tak  jego czas jest cenny i wolałby go rzekomo wykorzystać produktywnie zamiast siedzieć i nic nie robić. Wschód solidnie rozprawia się ze spóźnialskimi, gdyż jest tam ogólny wymóg przychodzenia wcześniej (taki kwadrans czy pół godzinki przed umówioną godziną) i czekania na nauczyciela, trenera czy brygadzistę, a jeszcze bardziej na jakiegoś mistrza, chociażby takiego od sztuki układania kwiatów czy parzenia herbaty, nie mówiąc już o mistrzach sztuk walki... 

Niektórzy nie chcąc być gdzieś za wcześnie, spóźniają się żeby zachować się grzecznie (wedle ich mniemania). Nie chcą komuś przeszkodzić w ważnym wydarzeniu, na przykład kolacji przyjaciela, dlatego też wolą odrobinę się spóźnić. Podczas gdy wielu ludzi uważa bycie wcześnie za dobrą cechę, wielu innych uważa ją za marnowanie czasu. Oczywiście niemożliwym jest dotarcie na czas za każdym razem. Nie jesteśmy w stanie kontrolować takich rzeczy jak ruch uliczny, nagły wypadek w rodzinie. Jedynym sposobem na bycie niemal zawsze na czas to celowanie, aby przyjechać gdzieś kilka czy kilkanaście minut wcześniej, a w wypadku dłuższych spotkań - dzień wcześniej. Podsumowując, jeśli chodzi o spóźnianie się istnieją dwa typu ludzi, i każdego z tych typów coś przeraża, jakiś mroczny i absurdalny lęk stoi za spóźnianiem się. Dlatego zwykle mimo wszystko mamy trochę wyrozumiałości dla spóźnialskich, ale także dla osób, które przybywają na miejsce spotkania pół godziny za wcześnie nerwowo zerkając na zegarek. Jednakże, dla nauki duchowej i rozwoju wewnętrznego człowieka spóźnialstwo uważane jest za bardzo złą i szkodliwą cechę. 

II. PROKRASTYNACJA  


Prokrastynacja czyli zwlekanie, zwłoka czy opóźnianie - z łac. procrastinatio – odroczenie, zwłoka – tendencja, utożsamiana z odwlekaniem, opóźnianiem lub przekładaniem czegoś na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia. Przez pojęcie prokrastynacji rozumieć należy dobrowolne zwlekanie z realizacją zamierzonych działań, pomimo posiadanej świadomości pogorszenia sytuacji wskutek opóźnienia. Mechanizm prokrastynacji polega na tym, że dzięki odłożeniu wykonania czynności na później początkowo następuje poprawa samopoczucia - pojawiają się radość oraz ulga, że nie trzeba działać natychmiast, a ponadto można zaangażować się w bardziej przyjemne, aktualne zadania. Odwlekaniu na później sprzyja złudzenie, że jutro będzie lepiej. Jednak uświadomienie sobie konieczności wykonania jakiegoś zadania powoduje stres, strach oraz nerwowość spowodowaną poczuciem, że zbyt mało czasu pozostało na dokładne i prawidłowe wykonanie planowanej czynności. 


Prokrastynacja jest wynikiem rywalizacji między układem limbicznym a korą przedczołową. Układ limbiczny odpowiada za emocje i impulsywność, w tym dążenie do uzyskania natychmiastowej nagrody. Z kolei kora przedczołowa jest odpowiedzialna za koncentrację, zarządzanie sobą, własną uwagą i celami oraz za postrzeganie czasu (kalaćakra w buddyzmie i tradycji wedyjskiej). Według badania wykonanego w styczniu 2016 roku metodą telefonicznych badań ankietowych (CATI) na losowo wybranej próbie 500 Polaków - odkładanie czynności na później deklarowało 85 procent mężczyzn oraz 80 procent kobiet. W badaniu stwierdzono, że częściej zadania odwlekają osoby młodsze, a rzadziej - starsze. Ankietowani najczęściej deklarowali zwlekanie z wykonywaniem obowiązków domowych (np. sprzątanie, pranie, itp.). Odwlekanie zadań zawodowych deklarowało 15,2 procent badanych. Prokrastynacja może przybierać różne formy, od łagodnych do poważnych. 

Prokrastynacja jest problemem behawioralnym w zakresie samoregulacji (równowagi emocjonalnej, homeostazy) i samokontroli (kontroli popędów), który może znacznie wpłynąć na satysfakcję z osiągnięć i w rezultacie na redukcję poczucia dobrostanu w kierunku smutku, niezadowolenia, poczucia rozgoryczenia etc. Liczne badania naukowe pokazują silną korelację prokrastynacji z depresją, lękiem oraz zaburzeniami osobowości. Chroniczne odwlekanie można zdiagnozować u nawet 15-20 procent osób w populacji, jednak w przypadku osób młodych z grupy 18 do 35 lat procent ten dramatycznie wzrasta, i stanowi od 50 do 70 procent populacji młodzieży (liczonej do 35 roku życia), w zależności od badań czy badanego środowiska młodzieżowego. Im człowiek starszy, bardziej dojrzały psychicznie, tym mniej odwleka i przekłada, co wynika z większej dojrzałości jego mózgu, obszarów specyficznych dla samokontroli i ustalania celów, samoświadomości własnej śmiertelności i postrzegania czasu. O problemach z odwlekaniem i zwłoką wspominają egipskie pisma hieroglifowe oraz stare teksty medyczne indyjskiej ajurwedy, zatem jest to znany od dawne objaw zaburzeń w medycynie. 

Prokrastynacja wiąże się z silniejszą aktywacją struktur wchodzących w skład sieci stanu początkowego (ang. default mode network), a sieć ta obejmuje obszary rozsiane po różnych częściach kory mózgowej i aktywuje się między innymi wtedy, gdy nie jesteśmy zaangażowani w żadną konkretną aktywność poznawczą, błądzimy myślami lub wspominamy minione wydarzenia (mocno coś rozpamiętujemy). Myśli włóczące się własnymi drogami powodują opóźnienia, błądzą własnymi ścieżkami, lubią udawać się na długie iluzyjne spacery w nieznane, a ich właściciele nie mają nad nimi prawie żadnej kontroli. Im bardziej osoba prokrastynuuje, opóźnia się i zawala różne rzeczy, tym bardziej chaotycznym jest jej umysł, myślami błądzi, i nie ma prawie żadnej kontroli nad swoim umysłem. Myśli prokrastynantów wbijają swoje ostre pazurki w najbardziej wrażliwe miejsca, a to znaczy, że sposób wyrazu prokrastynantów bywa dokuczliwy i męczący dla otoczenia. Oczywiście, ich myśli czepiają się nie tego czego trzeba, nie są w związku z pracą do wykonania ani z tematem kursu. Negatywne skutki prokrastynacji odbijają się w słabszych osiągnięciach akademickich, gorszych wynikach klasy nauczanej przez odwlekającego nauczyciela, słabszych finansach, a także na słabszej zdolności do rozwoju w nieomal każdej dziedzinie, także w duchowości. Dawni mędrcy doświadczalnie wiedzieli, że od uczniów trzeba wymagać większej dyscypliny, skupienia umysłu i punktualności. 

Silniejsza aktywacja sieci stanu początkowego u prokrastynantów, związana jest również z tak zwanymi ruminacjami, czyli nawracającymi, negatywnymi myślami odnośnie do własnej osoby, szczególnie w zakresie częstego i silnego emocjonalnie wspominania własnych niepowodzeń i fatalnych zdarzeń. Takie pamiętanie i wspominanie własnych złych przejść, rozpamiętywania głównie niepowodzeń, tego, co się w życiu nie udało, tego co nie wyszło, znacząco utrudnia koncentację i skupienie na zadaniach do zrobienia i generuje lęki przed porażką, a to znów nasila tendencje do prokrastynacji czyli spóźniania i zwlekania czy przewlekania. Ruminacje z czasem mogą zamienić się w natręctwa myślowe albo stać się obsesjami, a to dopiero nasila zjawiska prokrastynacyjne. Oczywiście, zawsze ciężko człowiekowi zabrać się do trudnego zadania, jeżeli paraliżuje go jakaś silniejsza obawa przed kompromitacją czy niepowidzeniem. W procesie terapii trzeba nauczyć się z całą siłą natychmiast wyłączać negatywne stany myślowe na tema siebie samych, tak aby nie stawały się powodem do odwlekania czy opóźniania rzeczy i spraw. Brak zaangażowania w terapię czy naukę na jakimś kursie, będzie nasilać oczywiście zjawiska prokrastynacyjne, w tym spóźnianie czy zwlekanie albo zachowywanie się w taki sposób, żeby utrudniać prowadzącym przeprowadzenie lekcji czy ćwiczeń z grupą (klasą, brygadą etc). 

Wiele badań naukowych pokazuje, że prokrastynacja wiąże się z większą impulsywnością oraz z trudnościami w oczekiwaniu na gratyfikację, trudności w oczekiwaniu na nagrody. Zwykle lepiej się czują wszędzie tam, gdzie nagroda za zrobienie czegoś jest natychmiastowa, chociażby tylko w formie pochwały. Łatwiej zaliczyć jedno kolokwium czy egzamin semestralny niźli egzamin z dwóch lat czy skończyć całe studia na które trzeba regularnie chodzić, dojeżdżać, przychodzić punktualnie. Wiele osób z syndromem prokrastynacji, kiedy raz nie przyjdzie na jakiś wykład czy regularny kurs, przestaje chodzić na dalsze zajęcia, tak jakby coś im w tym wewnętrznie pomagało, i nie jest to żadna intuicja ani praca duszy, tylko efekt zaburzenia umysłowego czy defektu mózgu jakiemu ulegają. W efekcie osoby zajmują się zjawiskami i zdarzeniami bardzo krótkimi, szczególnie takimi, z których mają jakąś doraźną, szybką chwilową przyjemność. Osobom takim trudno spotykać się regularnie przez długi okres czasu oczekując na coś przyjemnego, dlatego selekcja regularnych spotkań z oczekiwaniem na pierwszy pocałunek czy pierwszy wspólny seks zdecydowanie odrzuca osoby niezdolne z powodu silniejszych zaburzeń prokrastynacyjnych do zaangażowania się w długotrwały związek miłosno-seksualny. Prokrastynanci z tego co robią chcą zwykle mieć jakąś wyraźną szybką korzyść - taki się spóźni kilka godzin na imprezę czy kurs ale chciałby nagrodę albo dyplom za udział - a tu trzeba sprawę stawiać jasno - nagrody, certyfikaty i dyplomy ukończenia kursu czy szkolenia tylko dla tych, co uczestniczyli w całości programu czy kursu, od początku do końca (i zdali egzamin końcowy)! 

Problemy z samokontrolą u prokrastynantów często wynikają z mniejszej objętości lub z mniejszej aktywności niektórych struktur mózgowia, które odpowiadają za wyhamowanie reakcji i kontrolę swego zachowania (behawiorów). Zaburzenia czy dysfunkcje przedniej części zakrętu obręczy oraz grzbietowo-bocznej kory przedczołowej może być dobrym punktem zaczepienia do dalszych badań. Przedni zakręt obręczy odpowiada za monitorowanie zachowania, powstrzymywanie impulsywnych reakcji, a także za uczenie się na błędach. Obszar ten aktywuje się wówczas, gdy musimy skupić się na zadaniu zatem przy ćwiczeniach uwagi i koncentracji oraz ignorować pojawiające się dystraktory (rozpraszacze, przeszkadzajki) czyli rzeczy i zjawiska wytrącające ze stanu skupienia. Niższą aktywność zakrętu obręczy obserwuje się u osób z zaburzeniami kontroli impulsów, nadużywających substancji psychoaktywnych (narkomanów) oraz cierpiących na nadpobudliwość ruchową. Aktywność grzbietowo-bocznej kory przedczołowej związana jest z utrzymywaniem informacji w pamięci roboczej oraz z planowaniem. Prokrastynacja to mniejsza aktywność obu tych struktur mózgowych i może być powiązana z innymi jak widać zaburzeniami na okoliczność których należy spóźnialskich i odwlekających dokładniej przepytać i przebadać. Zapewne wiele wypadków drogowych można byłoby uniknąć, gdyby badania na prawo jazdy eliminowały choć największych prokrastynantów, tych, co to zawsze zwlekają z naciśnięciem na hamulec. Nie powinno także nikogo dziwić, że wielu dobrych liderów i profesorów dbających o poziom swoich zajęć oraz kursów, po prostu zamyka drzwi na klucz w chwili rozpoczęcia zajęć i nie ma żadnego pałętania się rozpraszających wszystkich dochodzących spóźniaczy, którzy wprowadzają zamęt, chaos i przewlekają każde spotkanie opóźniając jego program. Dawni mędrcy najpewniej nie wpuszczali spóźnialskich i przewlekaczy, gdyż zauważyli ich antyrozwojową cechę - zwykle prokrastynanci nie angażują się w zajęcia, w naukę ani osiąganie tego co im wskazano, błądzą myślami na wszelkich manowcach, nie skupiają się na tym co mistrz uczy, a zatem jako niezaangażowani zostawali wykluczani w najprostszy sposób. Rozwój wewnętrzny opiera się silnie na skupianiu i koncentracji, szczególnie na procesie zaangażowania w nauki i praktyki grupy czy wspólnoty, na zaangażowaniu w modlitwy czy kontemplacje i medytacje etc... 

Opóźnione dojrzewanie czyli niedojrzałość emocjonalna młodzieży jest widocznym wyraźnie czynnikiem wyzwalającym zachowania prokrastynacyjne. Innym takim czynnikiem jest skłonność do odurzania się i narkotyzowania, które także nasila inne problemy niedojrzałości emocjonalnej i nawet pewnego niedorozwoju psychicznego. Prokrastynacja od strony naukowej nie jest uznawana za lenistwo, ale dawni mędrcy i filozofowie jak najbardziej zaliczali odkładanie rzeczy i spraw na później za formę lenistwa patologicznego, a bywa, że za rodzaj lenistwa duchowego, nastawienia olewającego wszystko i wszystkich, w slangu młodzieżowym powiedzielibyśmy o "tumiwisizmie". W treningach osobowości i doskonalenia charakteru spóźnianie jak i odkładanie czy przekładanie spraw na później kojarzone jest z lenistwem, zaniedbywaniem obowiązków oraz lekceważeniem innych ludzi oraz Boga. 

Pewien badacz prokrastynacji, Tim Pychyl, twierdzi, że pomimo iż prokrastynacja i lenistwo mają wspólne cechy, takie jak niechęć do działania, brak samokontroli, brak dyscypliny, niechęć do spełniania obowiązków, to nie są tożsame (acz jest to zdanie tylko jednego badacza). Zarówno osoby leniwe jak i odwlekające mają pewne trudności z mobilizacją do działania, te leniwe zwykle wyraźniej nie chcą czegoś robić, podczas gdy te odwlekające formalnie deklarują aspiracje do osiągnięć i intencje do ukończenia zadania. Może być tak, że prokrastynacja to nieco słabsze lub lepiej maskowane lenistwo, a wedle niektórych, lenistwo to już końcowy stan spóźnialstwa i odkładactwa na później. Pewnie dlatego dobre konfucjańskie i taoistyczne wychowanie zalecało złotą zasadę: co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj! 

Prokrastynatorzy mają niby intencje do ukończenia zadania, ale doświadczają problemów i oporów na osi intencja - działanie, co przekłada się na problemy w realizacji zadania czy zobowiązania. Obiecują, ale nie dotrzymują terminów, nie kończą na czas wyznaczony swoich zadań. Czasem to zbyt wiele jest zobowiązań jakie ulegają skolejkowaniu niczym w zawieszonym od ilości zadań programie komputera, a czasem to stres związany z negatywnymi emocjami na temat samej pracy czy osoby dla której pracują. Napięcia wewnętrzne powodują także drobne komplikacje i zacięcia w płynności pracy nad zadaniami, niemożności dojechania z powodu nieprzewidzianych awarii czy dziwnych zbiegów różnych okoliczności. Zbyt późno wyjeżdża się z domu, a kontrola drogowa lub korki zajmują dodatkowe godziny cennego czasu, a o tym się nie pomyślało. Wiele z osób opóźniających jest między "młotem a kowadłem", gdyż  z jednej strony rodzina chce ich wcześniej w domu, a z drugiej szefostwo w pracy chce ich po godzinach w pracy, zatem odreagowują się na każdej ze stron za pozostawanie w stresie, pretensje i wymówki. Skumulowane intencje zrobienia rzeczy które się przeciągają, powodują dodatkowe napięcia i stresy, a do tego niemożność rozpoczęcia ich realizacji od jakiś dawnych skolejkowanych obietnic. 

Prace czy zadania związane z domem i rodziną są w Polsce najczęściej obiektami prokrastynacji, dotyczą ponad 50 procent przypadków prokrastynacji, zatem zarówno żony jak i mężowie tych emocjonalno-stresowych przeciwreakcji mają powody do narzekań, tyle, że każde kolejne narzekanie powoduje większy stres u osoby z zaburzeniami prokrastynacyjnymi, i oczywiście pogłębia niemożność zrealizowania zadania, chyba, że pojawi się jakiś ostrzejszy bodziec, który nadzwyczajnie przełamie opory i zmusi do realizacji podjętych zobowiązań. Prokrastynacja w pracy wobec zadań zawodowych to jakieś 15,2 procent odwleczeń i opóźnień, chociaż opóźnienia w budownictwie od dawien dawna były i są przedmiotem kpin i dowcipów na temat całej branży. W USA, przeciętny pracownik spędza dziennie około 80 minut na prokrastynowaniu czyli przewlekaniu zadań i opóźnianiu pracy, co przekłada się na stratę dochodów w firmach, średnio o 9 tysięcy dolarów USA (na rok 2016). 

W pewnych badaniach z 2007 roku, około jednej czwartej pracowników uczestniczących w badaniach zadeklarowało, że zwlekanie z wykonywaniem obowiązków to jedna z istotnych cech ich osobowości. Wedle uczestników tego badania, prokrastynację w pracy powodują różne zjawiska, takie jak zbytnie obciążenie pracą, wielozadaniowość czyli zbyt dużo zadań na raz, brak wsparcia od przełożonych, zwłaszcza przy zadaniach nowych i bardziej skomplikowanych. Nadmierne oczekiwania wobec pracowników pozostawianych samymi sobie, a potem krytykowanie ich zamiast wyjaśniania i pomocy, powoduje powstanie negatywnych emocji z którymi pracownicy sobie zwyczajnie nie umieją poradzić. Odkładają zbyt trudne zadania na później aby odwlec przeżywanie swojej niekompetencji i braku wiedzy o tym co i jak wykonać. W skrajnych sytuacjach, taki pracownik może spowodować wypadek lub dokonać samobójstwa - najczęściej jednak zwalnia, spowalnia i opóźnia się w pracy. 

Prokrastynatorzy zwykle mają wrażenie, że obecna chwila nie jest odpowiednia na rozpoczęcie nowego przedsięwzięcia, a w konsekwencji czekają na bardziej odpowiedni moment. Trudno im poukładać różne czynności w jedną logiczną sprawnie działającą i ergonomiczną całość, zatem szwankuje zarządzanie własnym czasem i zasobem sił - potrzebują w tej materii pomocy i wsparcia. Osobom z syndromem prokrastynacji łatwiej jest zabrać się do zadań krótkoterminowych, a takie rozłożone na dłużej w czasie sprawiają trudności i są częściej odkładane na później. Prokrastynatorzy mają kiepską wyobraźnię i trudno im zwizualizować sobie bardziej złożone działania i dalekosiężne cele. Z tego samego powodu trudno jest oszczędzać odkładając na coś systematycznie przez wiele lat. Towoarzyszy im strach przed porażką i kompromitacją, strach przed ośmieszeniem się, strach przed ujawnieniem swej niskiej wartości czy nieudaczności. Często twierdzą, że mają podzielną uwagę, ale to tylko w teorii, gdyż doświadczają licznych problemów z percepcją i organizacją czasu. Niestety, wszelkie pomysły na życie chwilą oraz życie w "tutaj i teraz" pogarszają znacząco funkcjonowanie osób z zespołem prokrastynancji. 

Możliwe przyczyny opóźniania i odwlekania 


Wiele zaburzeń, w tym także zaburzeń osobowości, może wiązać się z postawą zwlekającą, dotyczy to większości zaburzeń depresyjnych i dystymicznych, a czasami także zaburzeń lękowych takich jak fobia społeczna. Jest też powszechna u osób z nadpobudliwością ruchową. 

Istnieje wiele typów takiego zachowania, jak również wiele powodów, dla których postępujemy w ten sposób. Ogólnie rzecz biorąc, zachowanie prokrastynacyjne ma na celu:

- uniknięcie frustracji (przekładane zadanie nie jest tak przyjemne jak to, które wykonujemy, a kara za niewykonanie danego zadania wydaje się bardzo odległa względem natychmiastowej przyjemności, jaką daje zrobienie czegoś innego); chodzi o to, by uwypuklić pozytywne, choć krótkotrwałe, konsekwencje odkładania i uchronić się od złych emocji;

- ochronę poczucia własnej wartości: dla prokrastynatora porażka jest podważeniem jego wartości. Tak więc, im mniejsze są szanse na to, że odniesie sukces, tym dłużej zwleka. Ponadto, jako że są to perfekcjoniści, prawdopodobieństwo, że nie sprostają własnym wymaganiom jest duże. W rezultacie prokrastynacja prowadzi do „nieudolności” (np. niewystarczające przygotowanie się do egzaminu) dostarczającej wymówek, gdy oczekiwania nie są spełnione. Mówiąc ogólnie, zawsze można sobie tłumaczyć, że gdybyśmy się bardziej przyłożyli, odnieślibyśmy sukces, choć może być to złudne, nigdy się tego nie dowiemy, a poczucie własnej wartości nie obniży się. Niestety, w końcu ulega ono pogorszeniu, gdyż zadania nigdy nie są ukończone (treningi czy kursy pozostają nieodbyte). 

- sprzeciwienie się innym przez zachowanie pasywno-agresywne. Na prośby odpowiadamy „dobrze”, ale jest to tylko puste słowo. 

- życie w stresie, poszukując silnych doznań; później wyjeżdża z domu, żeby szybciej jechać i chwalić się, że dojechał ryzykując życiem. 

- osiągnięcie złudnej świadomości większej mobilizacji do sprostania trudnemu wyzwaniu później lub przeświadczenie, że ma to zostać wykonane perfekcyjnie. 

Główną przyczyną prokrastynacji, wedle wielu badaczy, jest pięć lęków, które mogą występować równocześnie. Mamy zatem silne podłoże multilękowe osobowości. 

Lęk przed porażką 

Praca przekładana jest do momentu, kiedy wydaje się, że jest już za późno, żeby ją wykonać. Staje się to usprawiedliwieniem w razie niepowodzenia. Ten typ zachowania można zaobserwować wśród uczniów. Taka postawa jest związana z wymagającym, skupionym na ocenach systemem nauczania. W rezultacie uczeń nie potrafi zabrać się do pracy bez myślenia o tym, jak zostanie oceniony i tym samym próbuje uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji. Osoby dotknięte prokrastynacją są na ogół bardzo zdolne, ale brakuje im wiary w siebie. Przykład: uczeń stresujący się na samą myśl oddania mało interesującego wypracowania.

Lęk przed sukcesem

W tym przypadku występuje obawa, że sukces wywoła zazdrość lub pociągnie za sobą kolejne większe oczekiwania, którym można nie sprostać. Próbuje się więc nie wyróżniać spośród innych. Strach ten może występować jako skutek zazdrości braterskiej w dzieciństwie. Można mieć również wrażenie, że powodzenie zagrozi w pewien sposób opiekunom. Przykład: urzędnik, który nie chce awansować. 

Lęk przed bezradnością

Prokrastynator chce mieć wszystko pod kontrolą. Może to wynikać z chęci rewanżu lub autonomii: gdy taka osoba ma zmierzyć się z mało ambitnym zadaniem, ucieka się do prokrastynacji, aby potwierdzić swoją niezależność. Również osoba chcąca poczuć dreszczyk emocji mierząc się z otoczeniem może zostać „zwlekaczem”. Przykład: pracownik, który walczy przeciwko hierarchii, ryzykując utratą pracy, czy telemarketer nieodbierający telefonu.

Lęk przed izolacją

Prokrastynator, niczym dziecko w rodzinnym gronie, chce, aby się nim opiekowano, doradzano mu i kierowano nim; dobrze się czuje pracując w grupie lub gdy ktoś podejmuje za niego decyzje. Może również chcieć w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, poprzez trudną sytuację, w jakiej się znajduje, czy też mieć świadomość, że jest coś do zrobienia (obawa przed samotnością). Przykład: uczeń, który czeka, aż ktoś odrobi za niego lekcje.

Lęk przed intymnością 

Prokrastynator boi się, że inni nie będą wystarczająco obecni w jego życiu lub też zbyt się do niego zbliżywszy, dostrzegą jego wady i go odrzucą. Przykład: dziewczyna, która ciągle spóźnia się na randki. 

Przeciwdziałanie prokrastynacji 


Niewskazane jest zwykle stosowanie środków farmakologicznych. W przypadku patologicznej prokrastynacji zalecane jest oddziaływanie terapeutyczne, głównie przez psychoterapię grupową. Aby zapobiec problemom z odkładaniem działań, można samemu stosować pewne metody psychologiczne, polegające na stopniowym przezwyciężaniu trudności, np. poprzez rozpisanie elementów zadania do wykonania, aby zdiagnozować, który etap jest dla nas problematyczny oraz planowanie kroków i czasu działania. Ciekawym sposobem jest tak zwana „metoda kanapkowa”, polegająca na wykonywaniu przyjemnych czynności pomiędzy obowiązkami (zgodnie z kolejnością: obowiązek, przyjemność, obowiązek, przyjemność, itd.). Często prokrastynacja występuje w przebiegu takich chorób i zaburzeń jak nadpobudliwość ruchowa, depresja, dystymia, fobia społeczna, syndrom lenistwa i pasożytnictwa, zaburzenia parkinsoniczne. 

Prokrastynacja i inne formy czy stany kojarzone ogólnie z lenistwem czy rozleniwieniem, a także z olewaniem i 'tumiwisizmem', zwane bywają naukowo "rozlazłością limbiczną" lub także "defektem limbicznym", Po części może być to skutek niektórych genów neandertalskich odziedziczonych po przodkach, po bardziej prymitywnych, i bardziej małpiastych kuzynach popularnych w całej Europie, Prawda jest taka, że dla pozbycia się prokrastynacji, zwierzę limbiczne, odłączone od kory czołowej i przedczołowej mózgu trzeba po prostu dobrze wytresować dla rozwoju duchowego oraz dla lepszego funkcjonowania w codzienności, a od zawsze owa tresura limbicznego człekozwierza nazywana jest kształtowaniem samodyscypliny. Jak widać z badań naukowych, wyższe aspekty człowieczeństwa budzą się wraz z wiekiem, w miarę psychicznego czy emocjonalnego dojrzewania każdego człowieka, i tak samo w miarę dojrzewania duszy i jej przejścia na pozycje dusz starszych, do starszyzny dusz. A zjawiska zaburzeniowe i dysfunkcje takie jak prokrastynacja jawią się jako przypadłości dziecięce czy może bardziej jako atawizmy zwierzęce po neandertalczykach i może wcześniejszych hominidach. Na pewno wśród rozlicznych ustaleń genetycznych pojawią się dokładniejsze opisy alleli genów mających związek z neandertalizmami w postaci syndromu spóźniania oraz przewlekania i zwlekania. Przecież to neandertalczycy często zwlekali z wyjściem na polowanie, z powodu pogody, burzy czy dzikich bestii czających się w puszczach, bali się także wyjść do sąsiadniej wioski, bo mogli trafić do kotła jako jadło dla ludożerczych przecież sąsiadów, którzy obcych traktowali jak zwierzynę łowną. 

Trening uważności pogłębia prokrastynację i inne problemy 


Popularny trening uważności, uważnej obserwacji siebie, najczęściej przyczynia się do pogłębienia zespołu prokrastynacji. Nie dziwi to fachowców od wschodnich technik medytacji i kontemplacji, gdyż pewne ćwiczenia jak uważna obserwacja wymagają dobrego przygotowania, w tym oczyszczenia się z nadmiarowych i zastoinowych, zablokowanych emocji czy napięć emocjonalnych. Uważność czy trening uważności, uważnego samoobserwowania się, powoduje raczej wzmożenie zablokowania emocji, których płynność i rozpraszanie jest już silnie zablokowana z powodu nadmiaru złogów emocji czy zapchania się "kanałów" energii emocjonalnych w ciele astralnym rozumianym jako sfera emocji i uczuć, w tym napięć stresowych. Trening uważności najczęściej dezaktywuje niektóre procesy utajone, których rolą jest proste ewaluowanie doświadczenia w postaci wyrażenia czy ekspresji emocji typu lubię - nie lubię, przyjemne - nieprzyjemne, bezpieczne - zagrażające, dziwne - normalne i podobnych. Uważność wzmacnia te emocje, nasila stany doznań z nimi związanych, ale nie pozwala na ujście tych emocji, zatem z czasem, zwykle po przynajmniej pół roku takiej praktyki rosną napięcia emocjonalne, rośnie złoże emocji cisnąc niczym coraz większy bagaż na plecach, powodując także różne napięcia i bóle somatyczne ćwiczących medytacyjną uważność, szczególnie z nastawieniem na łapanie chwili czy tego oklepanego, a wielce szkodliwego dla rozwoju duchowego człowieka stanu "tutaj i teraz". 

Atawistycznie, stany wzmożonej czujności, uważności, obserwacji są kultywowane w okolicznościach zagrożenia, w czasie polowania, wojny, warty w wojsku, i wiążą się w pamieci pokoleniowej ze stresem zagrożenia życia człowieka. Wzmaga się produkcja hormonów lęku i stresu, wzmagają się emocje, których człowiek nie ma w spokojnym czasie, w tym nerwowość brzuszna i drażliwość jelitowa. Lęk w stanie czujności, uważności czy obserwacji, to atawistyczny lęk z czasów, gdy trzeba było być czujnym, bo inaczej pożerały nas wilki, niedźwiedzie albo szablozębe tygrysy lub zabijały nas jadowite żmije. Im bardziej jest się karmicznie lub rodowo osobą związaną z zawodami takimi jak strażnik czy żołnierz, tym bardziej trening uważność czy obserwacji i ich czujność mogą być szkodliwe i zatruwające emocjonalnie. W warunkach życia w dzikiej przyrodzie, gdzie są krokodyle czy aligatory, kobry, lwy, tygrysy, irbisy i inne zwierzęta polujące na ludzi, czujna uważność i obserwacja są konieczne dla przeżycia rodzaju ludzkiego. W spokojnym społeczeństwie bez wojny, nasilają wydzielanie hormonów związanych ze stresem i zagrożeniem, ale nie ma wysiłku fizycznej walki z dzikimi zwierzętami ani szybkiej ucieczki przed atakującym dzikim zwierzem, i dlatego tego rodzaju praktyki są toksyczne. W jodze i sztukach walki, łączy się takie praktyki zawsze z silnym, krótkim ale intensywnym wysiłkiem fizycznym, typu godzina ćwiczenia biegania lub pływania na maksymalnych obrotach albo ćwiczenia asan w sposób izometryczny, ewentualnie ostra walka kumite o przeżycie, chociażby z drewnianym manekinem. Bezmyślne pobudzanie atawistycznych hormonów w treningu uważności, czujności i obserwacji, zawsze będzie szkodliwe w przypadku długiego, długotrwałego praktykowania. Nie jest to na Zachodzie pierwszy raz, kiedy wykradanie części technik wschodnich, a pomijanie innej ich istotnej części z systemu, staje się szkodliwą, bezmózgo stosowaną głupią modą, z której więcej jest szkody niż pożytku, a osoby chorobliwie nawiedzone i ograniczone umysłowo, są produktami spowodowanymi nadmiarem szkodliwych hormonów, które nie zostały zutylizowane odpowiednim wysiłkiem lub treningiem walki. 

Ludzki umysł ma tendencję do interesowania się czyli zwracania uwagi bardziej na negatywne emocje i negatywne wrażenia, stąd nadprodukcja takich ofiar treningu uważności, czujności i samoobserwacji, którzy utknęli na zauważaniu każdego strzyknięcia w stawach, każdego chrupnięcia w szyi, każdego pisku w uchu czy szumu w sercu albo krążeniu krwi, co niestety produkuje masę chipochondryków płci obojga oraz masę frustratów, którzy zaczęli zauważać swoje najdrobniejsze nawet smuteczki i lęki, a przy tym traktować je jako jakieś tam informacje, w tym o stanie zdrowia czy wpływach kosmosu. W warunkach buddyjskich sztuk walki, zużyliby hormony stresowej uważności na ciężki fizycznie trening, a w warunkach jogi na jakieś izometryczne asany w których trzeba dać z siebie wszystko na maksa. Tak po amerykańsku w dziwacznych grupach treningu uważności i mindfullnessów, produkuje się silnie napiętych stresowo dziwaków, którzy do tego chodzą nadęci jakoby nauczyli się medytować albo się przebudzili duchowo, chociaż akurat cofnęli się w rozwoju do stanu pierwotnego człowieka z buszu, który jest uważny i napięty hormonalnie z powodu tysiąca licznych zagrożeń swojego życia. Praktyka w takiej formie w jakiej przyszła jako nowa głupkowata moda z USA, powoduje reprymitywizację i zwykle całkowitą niezdolności do rozwoju duchowego i przebudzenia, blokując całe wcielenie, a może i nawet kilka wcieleń. 

Pewne rzeczy najlepiej uświadamiać sobie i innym obrazowo na bardzo dobitnych przykładach, tak też zrobić musimy z uważnością, czujnością i obserwacją zamkniętą w tak zwanej 'chwili' czy 'tutaj i teraz'. Energia płynie w ślad za myślą, a empirycznie poznane prawo koncentracji powiada, że rozwija się to na czym człowiek skupia swoją uwagę. Jeśli mamy pacjenta z silną depresją i silnymi myślami samobójczymi, to kiedy zacznie on zatrzymywać się w pojęciu chwili, teraz i tutaj, a silna jest w nim chęć, myśl i emocja, do samobójstwa, uchwyci tę myśl w polu obserwacji i będzie się ona blokować, będzie nabrzmiewać w polu jego uwagi, a co za tym idzie, dostanie energię i zdolność do powiększania się i realizacji. Niby niechcący, pacjent wzmacnia w ten sposób swoje myśli i emocje napędzające go do popełnienia samobójstwa. Taki głupkowaty terapeuta co poleca pacjentowi w takim stanie taki rodzaj technik pracy z emocjami i myślami jak trening uważności, oczywiście będzie mieć spory karman przyczynienia się do samobójstwa pacjenta. Temat jest dobrze sprawdzony w praktykach wschodnich, a wszelkie głupie pomysły amerykańskich terapeutów mylących środki rozwoju udchowego z psychoterapią dla pacjentów muszą się w wielu punktach bardzo źle konczyć. Zresztą znamy kilka już psychologów i psychoterapeutów polskich, którzy skończyli samobójstwem z powodu robienia technik medytacji w niewłaściwy sposób. Zanim komuś zaproponujesz takie techniki, zastanów się, czy osoba ma dobre przygotowanie moralne i czy jest wystarczająco oczyszczona emocjonalnie i mentalnie ze złych emocji i złych myśli, aby mogła wzmacniać i utrwalać stany psychiczne jakie na bieżąco przeżywa. 

Przypomnijmy, że jogiczny Świadek czy Widz, Obserwator (Drasztuh), ten od obserwowania, w praktykach na Wschodzie jest po prostu Świadkiem, Widzem, Tym Który Widzi i Świadczy. Nie ma zatem jakiegoś upiornego ograniczania świadomości do jednej chwili czy szkodliwego 'tutaj i teraz', a wręcz przeciwnie. Świadek, Widz, jest tym, który zaświadcza o tym co się wydarzyło w stopniu jak najdokładniej odpowiadającym tej rzeczywistości jaka miała miejsce, bez koloryzowania, bez fantazjowania czy produkcji urojeń. Zatem Świadek przegląda wszystko to, co się wydarzyło w jego obecności, na jego oczach, i utrzymuje zapis wydarzenia w pamięci czystym, nieskażonym zniekształceniami, odtwarza przebieg wydarzeń dokładnie, bez strat i bez zmyślonych dodatków. Staje się Świadkiem Wiernym i Prawdomównym. Praktyka jaka do tego służy w jodze, tantrze i innych wschodnich tradycjach to tak zwany przegląd wsteczny. W pamięci pozostają tylko fakty, to, co może Świadek zaświadczyć, że na pewno miało miejsce i było prawdziwe, a osoba przegląda wszystko, co się w życiu wydarzyło, w danym roku, dniu, godzinie. Drasztuh to jest Ten, który ma w pamięci to co widział i słyszał, takim jakim naprawdę się wydarzyło. Inaczej, jest to Znawca Prawdy! To jest Widz czyli Świadek, Obserwator - tyle, że w oryginale wschodnim, a nie wedle wymysłów amerykańskich dyletantów w dziedzinach rozwoju wewnętrznego i duchowego. 

Jak wiadomo z praktyki wielu stuleci, samurajowie nie mogli być prokrastynantami, gdyż ten, kto zbyt długo zwlekał z wyjęciem miecza, na pewno musiał zginąć. Wojownikami prokrastynanci nie zostawali, chyba, że tylko na chwilę, mięsem wojennym, aby zginąć w pierwszej przegranej walce. Symbolicznie, tak właśnie giną w życiu i na ścieżce rozwoju duchowego wszyscy zwlekacze, co się spóźniają i odkładają sprawy uparcie na później. Samuraj, wojownik, musi umieć wyprzedzić ruchy, a nawet zamiary przeciwnika. Wojownik wyprzedza teraźniejszość, aby nie zginąć w walce, a ci utkwieni w chwili zawsze są o ułamek sekundy spóźnieni z reakcją w sztukach walki. Wojownik musi widzieć i czuć to, co wydarzy się za chwilę, jaki będzie atak przeciwnika, wojownik musi czuć i widzieć przyszłość, inaczej zginie. Taka jest nauka w sztukach walki od dawnych mistrzów, tych, którzy walczyli na śmierć i życie, na polu bitwy, nie z MMA czy turniejów karate bez kontaktu, które nie ma z prawdziwą walką nic wspólnego. Wojownik jest czujny i uważny, ale nie jest osadzony w chwili teraz czy w teraźniejszości, nie jest w żadnym "tutaj i teraz", wojownik działa w oparciu o czucie najbliższej przyszłości, odbiera impulsy z przyszłości, inaczej nie zdąży się nawet zasłonić przed atakiem i zginie. A jeśli chodzi o poważniejsze bitwy to trzeba rozpoznać i ubiegać strategię przeciwnika na dłuższe okresy, z solidnym wyprzedzeniem, a nie tkwić w uwięzieniu przez tak zwaną teraźniejszość chwili. 

Osoby krotochwilne, żyjące chwilą, w teraźniejszości, w wyimaginowanej pułapce stanu "tutaj i teraz", którego joga czy sztuki walki niegdy nie zalecały, a który wymyślono na poczekaniu w USA, żeby uzasadniać dewiacyjny hedonizm, mają zawsze gorszą orientację w sytuacjach bitewnych, często nie są w stanie nic zrobić w obliczu ataku czy zagrożeniu, ponieważ są jednocześnie rozleniwione i uważne w nastawieniu na "tutaj i teraz", a wszelki bitewny atak przychodzi z przyszłości, a do tego z zaskoczenia, zatem nie a pola tutaj, a z pola "tam", które jest schowane przed tutaj. Wydarzenia są także skutkami karmicznymi, opierają się o dawne sytuacje i zdarzenia, są wypadkową przeszłości i można wnioskować o nich znając świetnie przeszłość i rozumiejąc następstwa czynów. Stany uważności na siebie i swoje doznania fiksują człowieka na samym sobie, zamykają w kręgu autystycznej czarnej dziury, uniemożliwiają odczucie ani domyślenie się tego, co za chwilę nastąpi, bo przyjdzie z jutra, z przyszłości na którą całe bezmyślne zafiksowanie się na ksobnym "tutaj i teraz" jest zamknięte i od której świadomość cielesna jest odcięta. Im bardziej "tutaj" dla materialistycznych umysłów, tym bardziej osadzone są w ciele i skupione na swoim ciele, na swędzeniu, sikaniu, robieniu kupki i poczuciu głodu oraz pragnienia, jak zwierzę, tylko odcięte od rzeczywistości przyrody i walki. 

W praktyce widzimy wiele osób zafiksowanych na krotochwili, na tym co teraz w jego ciele, na swoich chuciach chwilowych, a obserwatorski stan uważności jako powodujący wiele negatywnych skutków, w tym jako nasilający prokrastynację, wzmagający wszelkie niezdecydowanie, powodujący wiele trudności z identyfikacją, nawet z identyfikacją własnej płci, także z identyfikacją emocji, czucie czegoś ale bez zdolności nazwania i wyrażenia czy odreagowania emocji, trudności w planowaniu i bardzo osłabioną lub sparaliżowaną zdolność podjęcia decyzji. Osobnik zafiksowany w treningu uważności, w tutaj i teraz, nie wie czy kocha ani kogo kocha, nie potrafi się zdecydować z kim chce być, a w miarę upływu czasu jest coraz bardziej popaprany. Bywa bardzo często, że taki osobnik od życia chwilą w "tutaj i teraz" oraz "obserwowania" swoich chuci, z tak zwaną "uważnością", nie potrafi sobie zaplanować trasy ani czasu podróży samochodem czy pociągiem, a w efekcie albo się spóźnia na różne spotkania i imprezy albo przybywa drastycznie zbyt wcześnie. Zwykle niezdolna jest taka osoba do długofalowego planowania ani do działania etapami dla osiągania celów, a jak miewa jakieś pomysły na życie czy działalność, to są one z "czarnej dupy" odrealnionej krotochwilności wzięte. Ewidentnie nasilają się i tak silne problemy z płatami przedczołowymi i czołowymi w mózgu, zablokowania szlaków komunikacji ze sferą abstrakcyjnego myślenia i rozpoznawania oraz wyrażania uczuć wyższych. Osoby takie nie są szczęśliwe w związkach i często szybko zostają same, bo zamiast zaangażować się w związek miłosny, to się absurdalnie dystansują i sobie "obserwują", co jest zupełnie nie do przyjęcia w relacji miłosnej, nawet jak jest zdroworozsądkowa bardziej niż emocjonalna z serca i potrzeb intymnych. 

(W miarę zainteresowania czytelników, z czasem może trochę uzupełnimy artykuł...) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz