środa, 10 maja 2017

Miłość i zdrowie a związki miłości

Miłość pięciofazowa, zdrowie i miłosne przemiany 


Miłość – to uczucie, typ relacji międzyludzkich, zachowań, postaw często nazywanych także ścieraniem albo dopasowywaniem ego. Miłość i jej przemiany to częsta inspiracją dla dzieł literackich, kina lub malarstwa. Stanowi ważny aspekt psychologii, filozofii i religii. Rzeczownik "miłość" w polskich tekstach z XIV i XV wieku miał znaczenie „litość, miłosierdzie”, które równolegle występowało do sensu "łaskawość, łaska, przychylność". Wyraz pochodzi od prasłowiańskiego słowa milostь, którego sens ogólnosłowiański to ‘litość’, bycie litościwym i okazywanie miłosierdzia. Ta dawna forma z kolei pochodzi od imiesłowu miły czasownika mijać. Pierwotnie zadiektywizowany miły oznaczał „godnego litości”, a czasownik mijać w swej danej postaci "mei" niósł sens „mijać kogoś; przechodzić, nie atakując”. Zatem dawny miły, czyli "meilos" to taki, którego „można minąć (spokojnie); przejść obok, nie dobywając broni”. Pojęcie „miłość” jest trudne do jednoznacznej interpretacji. 


Erich Fromm uważał, że miłość jest sztuką. Aby nauczyć się kochać, człowiek musi postępować z miłością tak, jak z każdym innym rodzajem sztuki, jak na przykład z malarstwem czy muzyką. Najpierw powinien opanować teorię, a później zająć się częścią praktyczną. Niestety ludzie wchodzą w związki miłosne odwrotnie, bez przygotowania do tego aktu. Miłość jest aktywną siłą drzemiącą w człowieku. Trzeba więc nauczyć się ją wyzwalać, a osiągnąć to można przez działanie. Nie jest miłością branie, bycie kochanym; prawdziwa, dojrzała miłość polega na obdarzaniu nią innych, co jest równoznaczne z czynnym aktem dawania innym siebie samego. Przez czynną, dojrzałą miłość Fromm rozumiał: 

- Dawanie siebie innym; gdy więcej radości czerpie się z dawania niż brania.
- Gdy drugi człowiek, obdarzany uczuciem, budzi głębokie i żywe zainteresowanie; zachowaniem powinna kierować troska o dobro tej osoby.
- Odpowiedzialność za zaspokajanie potrzeb osoby kochanej, w tym głównie potrzeb psychicznych.
- Poszanowanie dla odmienności drugiego człowieka, pozwalanie na rozwój jego indywidualności.
- Staranie, by jak najlepiej poznać osobę kochaną.

Fromm wyróżnił miłość braterską, matczyną, miłość samego siebie, miłość Boga i miłość erotyczną. Przez tę ostatnią rozumiał miłość opartą na zespoleniu z drugim człowiekiem jako nie tylko uczucie, ale też decyzje, dotrzymywane obietnice. Na miłość erotyczną składa się zakochanie i czynnik świadomy, a więc decyzja, by być z drugą osobą, poświęcać jej uwagę i troskę.

Miłość ma pięć faz, ale większość par zatrzymuje się na trzeciej, którą są rozczarowania i w efekcie rozstania. Wiele małżeństw i związków miłosnych rozpada się, a większość z nich nawet nie wie dlaczego. Tymczasem sekret tkwi w przejściu przez wszystkie fazy relacji ku pełni miłowania. Po czterdziestu latach pracy jako doradca w sprawach rodzinnych i małżeńskich, psychoterapeuta Jed Diamond opisuje pewien klucz do prawdziwych i trwałych związków. Sekret tkwi w przejściu przez „pięć faz miłości”:

1. Zakochanie (oczarowanie, zauroczenie) 
2. Stawanie się parą (jednoczenie dwojga, romantyczne początki, intymność i namiętność) 
3. Rozczarowanie (odczarowanie, związek pusty, wypalenie, kryzys oczyszczający) 
4. Budowanie prawdziwej i trwałej miłości (głębsze powody miłowania, przyjaźń) 
5. Wykorzystanie mocy obojga dla zmiany świata na lepszy (wspólna walka, związek kompletny, pełnia miłości) 

Jed Diamond zauważa, że wiele małżeństw rozpada się, a większość z nich nawet nie wie dlaczego. „Błędnie uważają, że wybrali niewłaściwego partnera, że są z niewłaściwą osobą. Po przejściu przez okres żałoby zaczynają poszukiwać na nowo” – mówi. Tym samym, szukają swojej miłości w niewłaściwych miejscach. 

„Nie rozumieją,  że trzecia faza nie jest końcem, lecz prawdziwym początkiem do osiągnięcia miłości prawdziwej i trwałej” – wyjaśnia psychoterapeuta. Warto przyjrzeć się poszczególnym fazom. 


Faza 1: Zakochanie (oczarowanie, zaślepienie) 

Ten stan wydaje nam się wspaniały, gdyż jesteśmy dosłownie zalani przez hormony, takie jak dopamina, oksytocyna, serotonina, testosteron i estrogeny. To również moment, gdy projektujemy na drugą osobę wszelkie nasze nadzieje i marzenia. Wierzymy, że wszystkie obietnice, których nie zdołały wypełnić nasze poprzednie związki, w końcu zostaną spełnione. „Mamy pewność, że pozostaniemy w tym stanie zakochania na zawsze” – komentuje Jed Diamond. Druga osoba wydaje się doskonała i wszystko – słowa, czyny i marzenia – wyglądają na prawdziwe i pewne, co wiąże się z podwyższoną aktywnością hormonalną. 

Stan emocjonalny zakochania wiąże się z podwyższonym poziomem fenyloetyloaminy (PEA) i dopaminy, powstaniem nowych pętli neuronalnych oraz reakcjami fizjologicznymi na osobę, w której jesteśmy zakochani takimi jak pocenie się dłoni, przyśpieszone bicie serca (wynik działania adrenaliny). Te same reakcje wywołuje strach i stres. W nieco ponad połowie przypadków poziomy hormonów wracają do normy w ciągu 3-8 lat (choć mogą również wcześniej) od momentu podwyższenia. W pozostałych przypadkach pojawia się nowy stan równowagi, za który odpowiada oksytocyna, wazopresyna i serotonina, a który można określić jako przywiązanie. Ponadto:

- testosteron odpowiada u obydwu płci za pożądanie seksualne,
- dopamina odpowiada u obydwu płci za "uskrzydlenie",
- oksytocyna u kobiet odpowiada za uczucia bliskości i przywiązania – jest ona wydzielana m.in. w trakcie orgazmu, przy porodzie, przy karmieniu piersią,
- wazopresyna odpowiada za bliskość i przywiązanie u mężczyzn. 

"Poznałam(-em) miłość mojego życia", "on/a jest doskonały(-a), chcę go/ją poślubić", "nie mogę uwierzyć, że mamy tak wiele wspólnego", "jest świetny(-a) w łóżku","nie mogę się doczekać, żeby znowu go/ją zobaczyć" - znacie to? To słodka fala emocji, która jest nie tylko wspaniała, ale i tak trudna do odparcia. Hormony i logika rzadko idą w takich chwilach w parze. Zaślepienie powoduje, że poziom dopaminy wzrasta, tworząc uczucie euforii, która wywołuje nieustanną chęć na seks. Emocje będą wzrastały i opadały w różnych momentach. Ale te wszystkie piękne uczucia towarzyszą tym, którzy po raz pierwszy znajdą się w gronie zakochanych. To czysta poezja miłosna, a właściwie poezja oczarowania i zaślepienia. 

Faza 2: Stawanie się parą 

Przechodzimy na kolejny stopień, gdzie miłość się pogłębia i rozwija, a dwoje ludzi łączy się w parę. Zaczynają wspólne życie – to czas radosnej jedności. „Uczymy się tego, co druga osoba lubi i poszerzamy nasze indywidualne życia, aby zacząć żyć we dwoje” – opowiada Diamond. Czujemy się coraz bardziej związani z ukochaną osoba, bezpieczni i chronieni. Często myślimy, że to najwyższy poziom miłości i mamy nadzieję, że będzie trwał zawsze. Jednak nadchodzi kolejny etap. 

Poziom zmysłowy. Zazwyczaj miłość rodzi się na podłożu popędu seksualnego. W bezpośrednim zetknięciu się mężczyzny i kobiety zawsze zachodzi jakieś wrażenie zmysłowe, do którego często dołącza się wzruszenie, gdyż reprezentują oni dla siebie wzajemnie pewną wartość. Wzruszenie może być także spowodowane wartościami duchowymi, jednak zazwyczaj w przypadku bezpośredniego spotkania kobiety i mężczyzny przeważa wzruszenie wartościami podpadającymi pod zmysły. Można mówić o przeżyciu piękna, np. piękna ciała. Piękno jest zasadniczo przedmiotem poznania kontemplacyjnego, wywołuje w człowieku radość, którą Augustyn z Hippony określał mianem frui, nie ma więc charakteru używania, czyli konsumpcyjnego. Zmysłowość jednak, która budzi się pod wpływem wartości seksualnej drugiej osoby, ma charakter bardziej skłonny do używania. Dlatego właściwie przeszkadza ona w przeżyciu piękna. Ciało kobiety dla zmysłowości mężczyzny jawi się przede wszystkim "jako przedmiot użycia". Ponieważ ta reakcja zmysłowości jest spontaniczna, odruchowa, nie można mówić, że jest moralnie zła, jest poniekąd naturalna. Jednak osoba ludzka nie może być przedmiotem użycia, dlatego reakcja sumienia na poruszenia zmysłowości jest czymś łatwo zrozumiałym. Nie można też zmysłowości, jako takiej, nazywać jeszcze miłością, choć jest ona tworzywem oblubieńczej miłości małżeńskiej. Może jednak równie dobrze stać się przeciwieństwem miłości, gdyż jest zupełnie ślepa na osobę a zwraca się wszędzie tam, gdzie "pojawi się możliwy przedmiot użycia". Przedmiot ten może być dostarczony przez zmysły zewnętrzne, np. dotyk, wzrok ale może też go dostarczyć wyobraźnia czy pamięć. Można zatem nawiązać kontakt z "ciałem" osoby fizycznie nieobecnej.

Poziom uczuciowy. Wzruszenie związane ze spotkaniem mężczyzny i kobiety, oprócz poziomu zmysłowego ukierunkowanego ku przeżyciu wartości ciała jako przedmiotu użycia, może być doświadczane na poziomie uczuć. Przedmiotem przeżycia emocjonalnego będzie wtedy "męskość", wywołująca wrażenie "siły" i "kobiecość", wraz ze swym "wdziękiem". Reakcja uczuciowa jest podobna do zmysłowej w postawie, ale różni się co do treści. Jednak uczuciowość – która wyraża się poprzez czułość – nie jest konsumpcyjna, wydaje się być wolna od pożądania w tym znaczeniu, co zmysłowość. Jest w niej natomiast pragnienie bliskości i zbliżenia, a równocześnie wyłączności i intymności. Z tego względu często utożsamia się ją mylnie z miłością duchową. Istnieje pewna rozbieżność psychologiczna między mężczyzną i kobietą co do ich udziału w tej miłości: mężczyzna jest bardziej zmysłowy, kobieta jest bardziej uczuciowa. Jest ona skłonna do uznania jeszcze za przejaw miłości uczuciowej tego, w czym mężczyzna już uświadamia sobie wyraźnie działanie zmysłowości oraz chęci użycia. Ta większa zdolność mężczyzn do obiektywizacji wiąże się z ich większą odpowiedzialnością za kształt miłości. Na tym poziomie często dochodzi do idealizacji drugiej osoby, uczucie każe "wkładać" w osobę ukochaną wiele wartości, których ona sama w sobie nie musi koniecznie posiadać. Konsekwencją tego jest później rozczarowanie, a czasem wręcz nienawiść. 

Poziom duchowy. To nie ciało i zmysły są zasadniczą treścią miłości, jest ona zawsze jakąś sprawą wnętrza i ducha. Wola jest tą "ostatnią instancją", bez której miłość nie ma w sobie pełnej osobowej wartości. Miłość potrzebuje wolności duszy (jaźni), ta zaś możliwa jest jedynie dzięki prawdzie i uczciwości. Pożądanie zmysłowe oraz zaangażowanie uczuciowe mają swoją wewnętrzną prawdziwość. Jest to jednak prawda subiektywna, zależna od danej osoby doświadczającej doznań i uczuć. Jest ona oczywiście potrzebna, miłość wymaga jednak także prawdy obiektywnej. Dotrzeć do niej można w drodze analizy etycznej. Prawda obiektywna domaga się przede wszystkim rozpoznania i afirmacji wartości osoby. Wartość ta jest różna względem wartości wrodzonych lub nabytych, które tkwią w osobie, jak np. jej zdolności, cechy charakteru, piękno fizyczne itp. Różni się też od wartości seksualnej, gdyż płeć jest tylko właściwością osoby, a nie całą osobą. Tak rozumiana wartość osoby, głębiej jako duszy czy prawdziwej jaźni, jest uprzednia wobec wszystkich innych jej wartości. Uczucie – skupiające się tak mocno wokół "kobiecości" i "męskości" – jeśli nie jest zintegrowane z afirmacją osoby na poziomie duszy/jaźni, może się z czasem wyczerpać w świadomości emocjonalnej tak mężczyzny, jak i kobiety. Brak lub niedobór wyraźnych jakości duchowych bywa podstawową przyczyną kłopotów następnej fazy miłości, która jest kryzysowa. 

Okres romantycznych początków charakteryzuje się wzrostem intymności i namiętności. Jest to zazwyczaj faza krótkotrwała. Rozbudzeni namiętnością partnerzy zaczynają częściej się spotykać, rozmawiać o sobie, lepiej się poznawać, efektem tego jest wzrost intymności. Występują tu wszystkie trzy składniki: intymność, namiętność i zaangażowanie, co zazwyczaj wiąże się z podjęciem decyzji o ślubie, zamieszkaniu razem, a więc decyzji co do trwania danego związku miłosnego we dwoje. Jest to faza najbardziej zadowalająca dla kobiety i mężczyzny, a także najbardziej nasycona emocjami i uczuciami. Osiągają oni najwyższy stopień intymności i namiętności. Podobnie teraz ich zobowiązanie jest bardzo mocne. Koniec tej fazy jest jednoznaczny z nieuchronnym końcem namiętności i intymności. Nagłe osłabnięcie intymności i namiętności wyznacza wejście w fazę rozczarowania i rozpadu związku miłosnego, a rozpad często ma głębsze podłoże duchowe, skutkujące utratą poczucia sensu życia z daną osobą. 

Faza 3: Rozczarowania i kryzys rozpadu związku miłosnego 

Stan, który może zdefiniować rozpad i koniec lub umocnienie związku, a na pewno jako kryzys oczyszczający. To okres, w którym małe rzeczy zaczynają nas drażnić. Czujemy się mniej kochani, mniej „zaopiekowani”. Czasami czujemy się wręcz zniewoleni – jesteśmy bardziej drażliwi, chodzimy podenerwowani, a nawet poranieni. „Możemy zająć się pracą lub rodziną, jednak nasze niezadowolenie narasta” – komentuje terapeuta. Na tym etapie dokonujemy rewizji naszych uczuć i zadajemy pytanie – dokąd odeszła osoba lub miłość, które wcześniej mieliśmy? Pojawia się nawet myśl, aby opuścić partnera.

Stare przysłowie mówi: „Gdy przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się”. Wydaje się, że w tej fazie związku, porzekadło się sprawdza. Pozytywną stroną trzeciego etapu jest to, że żar (owego piekła) spala wiele z naszych złudzeń o nas samych i o naszym partnerze czy partnerce. Mamy okazję, by stać się bardziej kochający i zacząć doceniać osobę, z którą jesteśmy, a nie projekcje, jakie w niej pokładamy, jako w naszym „idealnym towarzyszu”. 

Jedynym składnikiem podtrzymującym związek jest zaangażowanie, więc należy się liczyć z możliwością, że któryś z partnerów zapragnie zmiany i zrezygnuje z dalszego trwania takiego związku. Jest to faza, która nie musi pojawić się w związku, o ile partnerom uda się podtrzymać intymność i namiętność. Jednak w momencie spadku intymności, zaangażowanie może również podtrzymywać dany związek z równie dobrym rezultatem. 

Wylądowanie po uniesieniach cudownego i oczarowującego zakochania może być przerażające, gdy widzimy wszystko znacznie bardziej wyraźnie. "Dzień, w którym budzisz się i mówisz sobie, że poślubiłaś niewłaściwą osobę, to dzień, w którym rozpoczyna się prawdziwie małżeństwo" - mówi artykuł opublikowany w Psychology Today. Oznacza to, że jest to dzień, w którym opada zasłona pobłażliwości i pojawia się wizja życia codziennego. 

Jedną z przyczyn rozczarowania związkiem i rozpadu miłości jest zazdrość o drugą osobę, zazdrość, która wyklucza wszystkich jego czy jej dotychczasowych znajomych i przyjaciół, powoduje zamknięcie się dwojga ludzi w swoim półświatku, oddzielenie od społeczności, odizolowanie od otoczenia. Takie zawłaszczające zakochanie zawsze jest toksyczną formą miłości, jedną z uczuciowych patologii, która musi skończyć się rozpadem związku, wyzwoleniem z autystycznego zniewolenia przez drugą osobę, która w swym obłąkaniu chce cię mieć na wyłączne posiadanie w każdym aspekcie twojego życia. Bycie cudzym niewolnikiem czy niewolnicą nie jest przeznaczeniem człowieka, a rozwój duchowy człowieka zawsze prowadzi do odrzucenia tego co zniewala, do rewolucji przeciwko byciu  niewolnikiem czy niewolnicą. Szanuj prawo drugiej osoby do przyjaźni i znajomości, temperuj swoją chorobliwą zazdrość, nie używaj szantażów ani rozbójniczych wymuszeń z pomocą awantur i emocjonalnych napadów złości czy zazdrości. 

Ten etap dzieje się, gdy wszystkie rzeczy, które musisz zrobić sprowadzają się do związku. Zanim się zorientujesz, rozmowy skupią się na takich sprawach, jak to, kto robi dzisiaj pranie, skąd wziąźć pieniądze, gdzie mieszkać, ile mieć dzieci, jak wiele pracować na przeżycie lub szalona teściowa. Inne rzeczy, czyli po prostu zwykłe życie zaczyna wkraczać w piękną oazę związku dwojga zakochanych. Ten etap nie zawsze jest zły, ale zawsze oczyszczający i dostosowujący. To znak, że relacja jest prawdziwa i wkracza w Twoje codzienne życie. Ważną rzeczą do zapamiętania jest jednak to, by nie "zakopać" związku w codzienności. Weźcie lekcję tańca lub medytacji, odwiedźcie miejsce Waszej pierwszej randki, uprawiajcie seks w miejscach związanych ze wspomnieniami, kupcie kilka zabawek erotycznych, bawcie się i radujcie sobą jak najdłużej, podejmujcie przyjaciół i znajomych. 

Zróbcie coś, co pozwala wziąć przerwę od codziennego życia i wprowadzić delikatną, słodką intymność i wprowadzić Was do etapu spełnienia się. Jednakże, nawet w związku poligamicznym - wystrzegajcie się zdrady i oszustwa, wystrzegajcie się złośliwego ranienia tej drugiej strony. Nic tak bardzo nie psuje miłosnych relacji jak robienie sobie na złość, złośliwe ranienie, częsta podejrzliwość czy chorobliwa zazdrość, a także nawet pojedynczy "skok w bok". Zdrada zwykle nie może zostać wybaczona, a poprzez twój "skok w bok", nawet jak się nie wydał - związek zaczyna być zniszczony. Wniesienie obcej energii seksualnej do związku miłosnego zawsze jest początkiem jego końca, czasem mniej, a czasem bardziej gwałtowną przyczyną rozpadu miłości i końcem więzi miłosnej. Zdrada i zazdrość to najgorsi wrogowie każdej miłości. 

Ludzie często powalają się na kryzysie rozczarowań i niespełnień przechodząc w stan rozpadu czyli śmierci miłości, gdyż nie są dość zdeterminowani aby uczyć się budować związek miłosny i dobre wzajemne relacje. W wielu krajach, w tym w Polsce, popularne jest dobijanie związków miłosnych przez przysłowiowe "złe teściowe", "złych kolegów" lub "głupie koleżanki". Jedną z przyczyn zniszczenia związku miłosnego jest niedojrzałość polegająca na imprezowym stylu życia, a po pijanemu lub w zaćpaniu nie ma możliwości stworzenia udanego związku miłosnego. Podobnie jeśli chodzi o pusty mechaniczny seks polegający na kopulowaniu z byle kim czy może raczej z byle czym. Prawdziwe spełnienie przychodzi jednakże wraz z duchową realizacją, wraz ze stawaniem się Duszą czy Prawdziwą Jaźnią, a nie z osiągania chwilowych materialnych korzyści i drobnych zwycięstw psychicznych nad innymi. 

Każdy człowiek dojrzewa i zmienia się w swoim własnym tempie, a jeśli chcesz zmienić drugą osobę na siłę, przyspieszyć przemianę, możesz się bardzo silnie rozczarować. Do zmiany i przemiany potrzeba procesu dojrzewania, a to z natury rzeczy jest zwykle powolne, porównywane do wzrastania drzewa. Im bardziej naciskasz na to, aby druga osoba się w jakimś aspekcie zmieniła, tym bardziej jest pewne, że efekt będzie odwrotny od pożądanego lub powrót do stanu poprzedniego bardziej dramatyczny. Najlepiej byłoby zadbać o dopasowanie zwyczajów i upodobań zanim się zakochamy, ale jak wiadomo, zakochanie to oczarowanie i zaślepienie - także przyczyna późniejszych rozczarowań. Bywają wielkie zbrodnie na świecie, ale chyba największą jest zabić miłość - o tym powinni pamiętać wszyscy, którzy przyczynili się do zniszczenia czyjejś miłości. 

Badania pokazują, że zazdrość ma silny związek z poczuciem własnej wartości. Im niższe poczucie własnej wartości, tym zazdrość jest większa i bardziej chorobliwa. Osoby, które nie są zaspokojone emocjonalnie w związku miłosnym, też bywają bardziej podejrzliwe i zazdrosne. Niestety, zazdrość i podejrzliwość to najczęstsze przyczyny rozpadu największego nawet związku miłosnego. Jeżeli nieustannie obawiasz się, że ktoś zajmie twoje miejsce – to znaczy, że masz problem z zaufaniem.  Zazdrość może wynikać z tego, jak traktujesz siebie. Zdrowy stosunek do siebie to podstawa zdrowego stosunku do drugiej osoby. Zazdrość nie jest oznaką zainteresowania ani pokazaniem, że na kimś ci zależy. Zazdrość jest oznaką pogardy, lekceważenia i nienawiści do drugiej osoby. Zazdrość jest pogardą wobec miłości i przyjaźni, a sceny zazdrości dobijają nawet wielkie miłości - niczym strzał kulką w serce. 

W życiu wciąż ludzie dokonują wyborów i prawie nigdy nie mają pewności, że okażą się dobre. To często budzi w ludziach lęk. Nie wszystko są w stanie przewidzieć, zawsze czai się jakaś niepewność. I jeżeli nie mają podstawowego zaufania do życia, tym trudniej przeżywają niepokój w relacjach z innymi, z bliskimi. A poziom zaufania do życia wynika z wychowania – z tego, czy w domu czuliśmy się bezpieczni czy nie, czy mogliśmy być szczerzy czy nie. Człowiek, który chce zdrowo kochać, musi zachować siebie, w tym swoje istotne hobby czy pasje, choćby po to, żeby było komu spotkać się z drugim człowiekiem, i dlatego nie wolno dopuszczać do tego, aby jedna ze stron czyniła z drugiej swojego niewolnika czy niewolnicę. Wchodząc w relację z drugim człowiekiem, z drugą osobą, wchodzisz w relację ze wszystkich z czym się on/a utożsamia, z pasjami, hobby i nawykami z jakich jest ukształtowany. Nigdy nie atakuj filarów cudzego jestestwa, podstaw bytu i tożsamości - chyba, że chcesz dokonać głupiego acz spektakularnego zniszczenia swojego związku miłosnego, ale to przecież chodzi twojemu ego w fazie rozczarowań i rozpadu związku. 

Faza 4: Budowanie prawdziwej i trwałej miłości

„Jednym z prezentów, jakimi nas obdarowuje konfrontacja z nieszczęściami fazy trzeciej, jest możliwość dotarcia do jądra i przyczyny bólu i konfliktu” – mówi Diamond. Po pomyślnym przejściu przez ten etap próby, partnerzy uczą się być razem, uczą się sobie nawzajem pomagać, rozumieć się i leczyć swoje rany. To nie miejsce na rozczarowania – ten inny nie jest tym, o którym zawsze marzyłeś, lecz kimś, kto potrafi Cię kochać, gdyż jest tym właśnie kim jest!

„Nie istnieje nic bardziej satysfakcjonującego, niż życie z partnerem, który nas widzi takimi, jacy jesteśmy i kocha w nas nas samych. Rozumie, że nasze niewłaściwe zachowanie nie wynika ze złości czy braku miłości, lecz jest wspomnieniem ran z przeszłości, która w nas nadal jeszcze żyje. Im lepiej rozumiemy i bardziej akceptujemy naszego partnera, tym skuteczniej uczymy się kochać nas samych” – zapewnia psychoterapeuta. 

Uświadomienie prawdziwej miłości jest etapem, w którym patrzysz na swojego partnera i mówisz sobie: "Wow, zapomniałam(-am), jak bardzo jest seksowny(-a)", "on/a jest oszałamiający/a" lub po prostu "tak bardzo go/ją kocham." Zaczynamy myśleć o takich rzeczach, jak nasza następna rocznica i nie możemy się jej doczekać. Ogromny problem, jaki wspólnie rozwiązaliście, wspaniała randka, szczególnie udany seks, wspólne modlitwy czy medytacje, niemal utrata tej drugiej osoby, to wszystko to małe i większe czynniki, które mogą przenieść Was do tego etapu. Wszystko może nas obudzić do ponownego spojrzenia w sposób entuzjastyczny na związek we dwoje. I wcześniej wcale nie musi rozgrywać się dramat, żeby tego umiłowania doświadczyć. 

Gdy partnerzy zaspokajają swoje potrzeby w równej mierze i na wysokim poziomie miłość jest kompletna. Gdy potrzeby zaspokajane są na niskim poziomie, bądź tylko niektóre z nich, miłość jest niepełna. Występują tu wszystkie trzy składniki: intymność, namiętność i zaangażowanie, co zazwyczaj wiąże się z podjęciem decyzji o ślubie, zamieszkaniu razem, a więc decyzji co do trwania danego związku. Jest to faza najbardziej zadowalająca dla partnerów, a także najbardziej nasycona uczuciami. Osiągają oni najwyższy stopień intymności. 

Faza związku przyjacielskiego bywa pozbawiona składnika namiętności, który jeśli był utożsamiany z samą miłością, może oznaczać, że w danym związku miłość wypaliła się, a to oznacza powrót do rozczarowań i rozpadu związku. Dla wielu ludzi jednakże wejście w fazę związku przyjacielskiego podpartego jedynie namiętnością i intymnością oznacza najbardziej satysfakcjonujący okres dla ich związku. Uwzględniając fakt, że w fazie tej dominuje zaangażowanie, które jest zależne od naszej woli, jak i intymność oraz namiętność, która tylko po części także jest od niej zależna, możemy stwierdzić, że przedłużenie tej fazy jest zależne od woli obojga partnerów. Problemem może być dla nich podtrzymanie intymności i namiętności na wysokim poziomie, a więc wzajemne zaufanie, lubienie się, chęć pomagania i otrzymywania pomocy. Jeśli nie uda się podtrzymać intymności i namiętności, związek przechodzi w fazę rozczarowania i rozpadu, tak jednak być nie musi. Dobra wola obojga sprawia, że związek opiera się na przyjaźni, gdyż każda prawdziwa miłość z czasem przeistacza się w serdeczną przyjaźń. 

Jeśli jedna ze stron związku miłosnego, albo obie, nie dążą do przyjaźni i wartości duchowych, związek miłosny musi się nieuchronnie rozpaść. Najbardziej dla trwałości związku trzeba zatem pielęgnować serdeczną przyjaźń, wolę wzajemnego pomagania sobie, a także aktywności związane z rozwojem wewnętrznym, ze wzrostem duchowym, z przejawianiem duszy czy boskiej jaźni. 

Prawdziwa miłość, jeśli rozkwita, to rozkwita najczęściej około piątego roku związku, inaczej mówiąc, pomiędzy trzecim, a ósmym rokiem miłosnych igraszek. Tutaj seks jest zazwyczaj lepszy niż kiedykolwiek wcześniej. Jest to część, w której patrzymy na siebie z wielką tęsknotą przez stół w kuchni, walczymy o pilota lub pójdziemy na wycieczkę do parku i pomyślimy: "Kocham cię bardziej niż można sobie to wyobrazić". 

"Gdy mąż zbliża się do żony, powinien mieć poczucie świętości, jakby szedł do świątyni. A gdy żona zbliża się do męża, powinna być przepełniona poczuciem świętości, czci, jak gdyby zbliżała się do boga. Kiedy kochankowie zbliżają się do siebie w czasie seksu, gdy uprawiają miłość, to naprawdę zbliżają się do świątyni. W ich zbliżeniu funkcjonuje świętość, działa twórcza siła istnienia." - mawiał Osho Rajnesh. 

Prawdziwa miłość stwarza dwojgu ludzi przestrzeń, gdzie każdy z nich może realizować nie tylko wspólne, ale także swoje własne indywidualne cele. "Partner powinien chcieć, aby twoje marzenia i pragnienia się spełniły i wspierać cię w tym. Fałszywa miłość prosi o poświęcanie marzeń zamiast popychać ku ich realizacji" - zaznacza Arnold. Wszystko to w imię rzekomego wspólnego dobra. Partnerzy pozostający w niezdrowej relacji kontrolują i zniewalają drugą stronę. Są skupieni na sobie, nie na drugiej osobie i dodawaniu jej odwagi w stawaniu się taką, jaką chciałaby się stać. 

Zdrową miłość charakteryzuje chęć dbania o wzajemne potrzeby i wzajemny szacunek. Fałszywa miłość raczej wzbudza poczucie winy u drugiej strony, aby przeforsować to, co chce. Osoba nią kierowana może przekonywać cię, że nie jesteś taki, jak powinieneś, np. jesteś nietroskliwym albo złym partnerem. Może cię też porównywać do innych, którzy sprawują się lepiej niż ty, abyś poczuł/poczuła się jeszcze gorzej - wyjaśnia Arnold. Temu komunikatowi towarzyszy wymóg dostosowania się do stawianych przez drugą stronę warunków, np. "Jeśli zrobisz, to co ci powiem, może ci wybaczę" - mówi psycholog. Partner wysyła przekaz: "dopiero gdy zrobisz to, co chcę będziesz osobą wartą kochania". Efekt? Druga strona nie daje, dlatego że chce - daje, dlatego że musi - zauważa psycholog. Czy tym do czego powinniśmy zatem dążyć w związkach jest miłość bezwarunkowa? "Jest takie powiedzenie: kochać kogoś takim, jakim jest - to głupota. Tak jakby nie można było powiedzieć: "kocham cię, ale nie podoba mi się, że tak to robisz". Funkcjonujące w kulturze stereotypy są odpowiedzią na nieuświadomione potrzeby bycia zaakceptowanym bezwarunkowo. Mam wrażenie, że niektórzy chcieliby wrócić do brzucha matki i tam bezpiecznie żyć" - zauważają terapeuci związków miłosnych. 

Ludzie, którzy kochają w zdrowy sposób chcą poznawać siebie nawzajem. Nieustanne w ciągu życia aktualizują obraz partnera pod wpływem napływania kolejnych informacji. W niezdrowych relacjach partnerzy zamiast poznawać się wymagają od siebie, aby to drugie się zmieniło w taki sposób, aby zaspokoić potrzeby drugiego. Zamiast być ciekawym, kim jest druga osoba, angażują się w próby ulepienia jej według własnego pomysłu - zauważa Arnold. Partner ma mieć tylko pożądane przez nas cechy. W ten sposób nie widzimy drugiego człowieka jakim jest naprawdę, zamykamy się w swoich oczekiwaniach i wyobrażeniach. Skąd w nas potrzeba zmieniania drugiej osoby w chodzący "ideał"? Wygodniej jest chcieć zmienić kogoś innego niż siebie samego. Tymczasem jeśli bardzo chcemy, aby ktoś był inny, może to oznaczać, że sami potrzebujemy zmiany czegoś w sobie. 

W dobrze funkcjonujących, zdrowych związkach istnieją obszary, do których nikt poza partnerami nie powinien mieć wstępu, nie należy jednak zamykać się całkowicie przed otoczeniem. Są sprawy prywatne oraz intymne i zostają między wami, nie należy o nich rozmawiać z innymi ludźmi. Przestrzeń ta obejmuje zarówno czas zarezerwowany tylko dla was, intymną wiedzę o sobie nawzajem, jak i różne sfery, które dzielicie jedynie ze sobą - zaznacza Kevin Arnold. W niezdrowej czy patologicznej miłości nie ma prywatności - twoje słabości mogą stać się tematem do żartów w szerszym gronie, szczegóły z prywatnego życia, a nawet pożycia, są udostępniane każdemu kto tylko zechce słuchać, a wolny czas partner/ka poświęca wszystkim, ale nie tobie - zauważa. 

Jeśli dojdziesz do ładu ze sobą, twoja miłość też będzie zdrowa. Musisz też wreszcie poznać i zaakceptować siebie, a także poznać i zaakceptować tę drugą osobę w twoim życiu, razem z jej czy jego pasjami, hobby, nawykami. Psycholog Karen Horney mówi, że miłość to nie tylko zdolność do odbierania i dawania uczuć czy seksu. Równie ważne jest to, dlaczego chcemy je przeżywać. Jeśli pragniemy miłości z lęku przed pełnym zagrożeń światem – nie jest to zdrowa motywacja, a miłością nazywamy wówczas troskę drugiej osoby, która gwarantuje nam bezpieczeństwo, co z natury rzeczy pokazuje brak dojrzałości do miłości, infantylizm. David Schnarch, amerykański terapeuta par, mówi, że większość z ludzi jakich spotyka wiąże się z kimś, by nie czuć pustki czy samotności. Wówczas nie kochamy, ale używamy kogoś, by mieć się lepiej, raźniej. 

Punktem wyjścia dla zdrowej miłości jest to, że nie musimy być z kimś, że bez niego też cieszymy się życiem, funkcjonujemy normalnie. Wtedy wchodzimy w związek z wyboru, a nie z przymusu, bo nie potrafimy być sami, bo potrzebujemy opieki. A więc jeśli dobrze czujesz się ze sobą, jeśli siebie lubisz – masz dużą szansę, że będziesz się też dobrze czuć się z drugim człowiekiem, we dwoje. Zdrowa miłość wymaga dbałości, a czasem wysiłku i rezygnacji z wygody. Nie da się zawsze mieć tylko korzyści z bycia razem, ale nie należy też zwalczać czy eliminować wszelkie hobby i głębokich zaangażowań społecznych czy religijno-duchowych drugiej osoby. Częściej musimy pogadać, żeby sobie wyjaśnić i zrozumieć, co się dzieje, ale bez awanturniczego jazgotu, scen zazdrości i szantażu. 

Faza 5: Wykorzystanie mocy obojga dla zmiany świata 

To stan, gdy różnice i wątpliwości zostały pokonane, zaufanie i wzajemne wsparcie umocniły się do tego stopnia, że oboje, wsparci na swej prawdziwej i trwałej miłości opartej na przyjaźni, mogą zmieniać świat na lepszy. „Jeśli nauczymy się radzić sobie z naszymi różnicami i odnajdywać w naszych relacjach miłość prawdziwą i trwałą, być może zdołamy wspólną pracą odkryć prawdziwą i trwałą miłość w świecie” – wyjaśnia Diamond. 

Będąc we dwoje i sami, najbardziej odczuwamy pełnię wszystkiego. Miłość i przyjaźń… Trzeba tylko rozumieć, zawsze starać się rozumieć. Miłość? – Jak wszystko, tak i to wymaga pracy – zwyczajnej, codziennej. Nawet miłości nie można puszczać bez steru, na wiatr. Nic nie jest tak omylne, jak tak zwane „nieomylne instynkty”. Bez miłości oddech to tylko tykanie zegara. Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. Miłość to siła nabywcza szczęścia. Bóg jest zawsze w pobliżu ludzi okazujących sobie miłość, dojrzałą miłość opartą na przyjaźni. 

Aby zbliżać się do ideału pięknej miłości, związek wymaga nieustannej pielęgnacji, czyli troski o jego rozwój. Bywa, że pary przechodzą nawet kilka kryzysów rozczarowania, gdzie grozi im rozpad ale potrafią przezwyciężyć wszystkie negatywności, oczyścić relację i wzmocnić przyjaźń. Partnerzy powinni dbać o siebie nawzajem, wzmacniać się, „patrzeć w jednym kierunku” (mieć w sposób istotny wspólny światopogląd) jednocześnie nie zapominając o własnym rozwoju, zarówno społecznym, materialnym jak i duchowym. Kiedy przyjdą dni kryzysu, a w każdym związku takie okresy następują, warto właśnie wtedy intensywniej, wspólnie popracować nad relacją, zadbać o dobrą atmosferę. Każdy konflikt, każda trudność jest okazją do doświadczenia i nauczenia się czegoś nowego o tym wyjątkowym połączeniu jakim jest miłość dwojga ludzi. Psycholog Janet G. Woititz pisze o związkach: „Rzeczywistość leży gdzieś pomiędzy obietnicami wiecznej szczęśliwości a założeniem, że życie będzie koszmarem.”

Kiedy jesteś już w związku miłosnym, to przyglądaj się sobie i zwracaj szczególną uwagę na to, w jaki sposób pielęgnujesz cechy dobrego partnerstwa: uczucie, kompromis, tolerancja, komunikacja, podobny światopogląd, zainteresowania, wspólne spędzanie czasu. Jak realizujesz ideały takie jak szacunek, zaufanie, zrozumienie, współpraca, lojalność, prawda. Jaka jest Twoja odpowiedzialność za związek, który tworzysz, za Miłość, która łączy Ciebie i partnera. Doświadczając miłości pamiętaj, że miłość prawdziwa udziela wsparcia, dodaje odwagi, przynosi komfort psychiczny, poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Fałszywa zaś i złudna chce mieć kogoś na własność, manipuluje, obwinia, pomniejsza wartości drugiej osoby, poniża itd. To jest bardzo jasne kryterium. 

„Musisz wiedzieć, czym jest zdrowy związek. Musisz nauczyć się go budować. Musisz odrzucić szkodliwe nawyki. Nie unikniesz walki. Nie unikniesz błędów. Nie unikniesz zniechęcenia. Podobnie nieuniknione są: wspólnota, miłość, dowartościowanie, radość, pożądanie, przyjaźń, zrozumienie, współdziałanie, zaufanie, rozwój, bezpieczeństwo i spokój. Wyzwania czekają, a wybór należy do ciebie." - pisze Janet G. Woititz w „Lęk przed bliskością. Podstawowa komórka społeczna jaką jest miłosna para i rodzina (gdy pojawią się dzieci) nie może być komórką wyizolowaną ze społeczeństwa, gdyż oddzielając się od całego organizmu jakim jest społeczeństwo, staje się patologiczną komórką nowotworową - rakiem w społeczności lokalnej. Para miłosna i rodzina jaką tworzy musi się zgrać i zsynchronizować ze społeczeństwem, z otoczeniem, ze środowiskiem ludzkim. 

Jeśli miłość nie służy dobru społeczeństwa, dobru wspólnoty - nie ma większej wartości. Wielka miłość służy dobru całego świata. Miłość to ideał służący realizacji wyższego dobra, zatem kochająca się para musi dbać o to, aby razem robić coś dla dobra ogólnego, dla dobra całej społeczności ludzkiej. Na czasie bywa udział w corocznej akcji sadzenia drzew, aby wszyscy ludzie mieli wystarczającą ilość tlenu i świeżego powietrza do tego aby żyć i móc się kochać. Wiele jest rzeczy, które można zrobić dla pożytku wszystkich ludzi, a nawet dla dobra wszystkich istot, od sprzątania świata, ochotniczego budowania domów dla bezdomnych aż po udział w demonstrancjach przeciwko wojnie i zbrodniczym sankcjom gospodarczym nakładanym na niepodległe narody przez zbrodnicze imperialistyczne reżimy. Także swoje dzieci uczcie pracować dla wspólnego dobra całej ludzkości. 

Ta faza stanowi wyzwanie do tego, by oboje razem użyli „mocy dwojga” ku realizacji celów we wspólnym życiu. Po przejściu wszystkich kolejnych stanów wiecie, że dotarliście do wspólnoty zbudowanej na solidnych fundamentach, na prawdziwej miłości i woli miłości. 


II. Miłość w trzech osobach 


Zakochujemy się jako ludzie zwykle tylko w trzech osobach w swoim życiu - w każdej z konkretnego powodu. Miłość jest tylko słowem, dopóki ktoś nie nada mu znaczenia - dlatego zanim je zrozumiemy musimy odbyć parę życiowych lekcji. Mówi się, że naprawdę kochamy tylko trzy osoby w naszym życiu. Uważa się jednak, że potrzebujemy każdej z tych miłości z zupełnie innego powodu. Tylko w nielicznych przypadkach, wszystkie trzy osoby w których się zakochujemy są jedną osobą... 

Pierwsza miłość 

Często zakochujemy się po raz pierwszy, gdy jesteśmy bardzo młodzi, za młodzi na dojrzałą miłość. To wyidealizowana miłość - ta, która wydaje się być jak z bajki czy baśni. Wchodzimy w nią z przekonaniem, że będzie to nasza jedyna miłość i nie ma znaczenia, że nie czujemy się w niej całkiem dobrze. Wydaje nam się, że musimy przełknąć nasze osobiste przekonania, aby ona mogą istnieć, ponieważ głęboko wierzymy, że taka właśnie jest miłość. Na tym typie, to, jak inni nas postrzegają, jest ważniejsze niż to, co naprawdę czujemy.

Druga miłość, czyli trudna miłość 

To ta, która uczy nas, kim jesteśmy i jak często chcemy lub potrzebujemy jej doświadczać. Jest to rodzaj miłości, która boli, czy to przez kłamstwa, czy manipulacje, ale jednak boli. Myślimy, że dokonujemy innych wyborów i że ta pierwsza czegoś nas nauczyła, ale w rzeczywistości jest inaczej. Nasza druga miłość może stać się często powtarzanym cyklem, ponieważ myślimy, że jej zakończenie będzie inne niż zwykle. Jednak za każdym razem, kiedy próbujemy, kończy się gorzej niż przedtem. Czasem jest niezdrowa, niezrównoważona lub narcystyczna. Przynosi wysokie stężenie dramatu w związku. Może kończyć się na zdradzie jednej ze stron lub wzajemnej. Właśnie to sprawia, że ​​jesteśmy uzależnieni od jej fabuły, która staje się dla wielu czarnym scenariuszem grozy. To emocjonalny horror, pełen skrajnych wyzwań i upadków, w którym trzymamy się dna, oczekując bycia na powierzchni. Przy tym rodzaju miłości, starania, by mogła ona funkcjonować, stają się ważniejsze od tego, czy rzeczywiście powinna istnieć. 

Trzecia miłość, czyli ta, której się nie spodziewaliśmy 

A trzecia to miłość, o której nigdy nie wiemy, kiedy i skąd i nadejdzie. Ba, nie wiemy, czy ogóle nadejdzie. To ta, która zazwyczaj wygląda na nieodpowiednią i niszczy wszelkie wypracowane ideały, których trzymaliśmy się do tej pory. To miłość, która przychodzi tak łatwo, że nie wydaje się możliwa. Jest to rodzaj więzi, której nie można wyjaśnić, ponieważ nigdy jej nie planowaliśmy. To miłość, w której spotykamy się z kimś i wszystko zaczyna pasować - nie ma wyidealizowanych oczekiwań co do tego, jak ta osoba powinna postępować, ani też nie ma presji, aby stać się kimś innym. Akceptujemy to, kim jesteśmy i kim jest ta druga osoba. To miłość, która ciągle puka do naszych drzwi, niezależnie od tego, ile czasu potrzebujemy, żeby jej otworzyć.

Może nie wszyscy doświadczają tych rodzajów miłości w życiu, ale być może dzieje się tak tylko dlatego, że nie jesteśmy na kolejną  gotowi, nie jesteśmy dojrzali aby poznać pełne oblicze miłości i procesów oczyszczania oraz przemiany jakie miłowaniu towarzyszą. Może w rzeczywistości musimy naprawdę nauczyć się czym nie jest miłość, zanim będziemy mogli zrozumieć, co tak naprawdę znaczy. Być może potrzebujemy całego życia, aby nauczyć się każdej z tych lekcji, a być może, jeśli mamy szczęście, zajmie nam to tylko kilka lat. Ale mogą być wśród nas tacy, którzy raz się zakochają i będzie to ich jedyna miłość aż do ostatniego oddechu. Ta trzecia miłość zdarza się zwykle tym, którzy są wystarczająco dojrzali zarówno do miłości jak i do rozwoju duchowego, mają już przebłyski świadomości Duszy czy Wyższej Jaźni. 

III. Zdrowa miłość i obsesyjnie chorobliwa miłość 


Z obsesyjną miłością (chorą miłością) masz do czynienia wtedy, gdy wszystkie twoje myśli znajdują się we władzy tego uczucia. Lęk przed odrzuceniem pchnie cię do czynienia rzeczy do tej pory niewyobrażalnych; będziesz śledzić, prześladować i zadręczać telefonami. Obsesyjna miłość, to głęboko skrywana wewnętrzna udręka, lub ślepa, toksyczna namiętność. Wtedy raj zmienia się w piekło, oddanie w wykorzystywanie i poniżenie, pragnienie bliskości miesza się z wściekłością i zazdrością. Obsesyjni kochankowie są zaabsorbowani całkowicie, aż do bólu, rzeczywistym, lub wymarzonym kochankiem. Odczuwają niezaspokojoną tęsknotę za tym, by posiadać obiekt swojej obsesji, lub być przezeń posiadanym. Obiekt ich uczuć odrzuca ich, lub pozostaje w jakiś sposób nieosiągalny fizycznie, bądź emocjonalnie. Nieosiągalność obiektu, lub odrzucenie przezeń prowadzi do działań autodestrukcyjnych i szkodliwych społecznie. Wszelkie inne objawy miłości w porównaniu z obsesją wydają się monotonne i pospolite. Miłość obsesyjna wydaje się gwałtownym, kuszącym światem podwyższonej emocjonalności i ponadzmysłowej seksualności. Filmy i piosenki, starają się przekonać nas, że miłość dopiero wtedy jest prawdziwa, gdy pochłania wszystko inne. Niestety, często wiedzie to do patologii. 


W rzeczywistym świecie obsesyjni kochankowie wprawdzie unoszą się na fali radosnej nadziei i podwyższonej zmysłowości, ale  nieuchronnie muszą zapłacić za swoje nierealne oczekiwania rozczarowaniem, pustką i rozpaczą. Obsesyjna miłość ma niewiele wspólnego z miłością, wiele łączy ją z tęsknotą. Tęsknota jest pragnieniem czegoś, czego się nie posiada, co jest niemożliwe. Nawet wówczas, gdy obsesyjnych kochanków łączy jakiś związek, nie mają wystarczająco dużo tego, czego by chcieli. Zawsze pragną więcej miłości, więcej uwagi, więcej zaangażowania, więcej ponawianych zapewnień o zaufaniu, więcej bliskości. Bez względu na to, jak bardzo obiecujący może się wydawać związek na początku, nienasycona, wymagająca natura obsesji (toksycznego nałogu miłosnego) odstręcza w końcu większość obiektów pożądanych. Niezależnie od tego, jak bardzo kochającymi mogą się wydawać obsesyjni kochankowie, rządzą nimi ich własne potrzeby i pragnienia, często ze szkodą dla nich samych. 

Zdrowa miłość dąży do zaufania, troskliwości i wzajemnego szacunku. Z drugiej strony, obsesyjna miłość jest zdominowana przez strach, pragnienie posiadania i chorobliwą zazdrość, jest także zmienna. W efekcie nigdy nie zadowala, nigdy nie syci i rzadko przynosi radość. Obsesyjni kochankowie koncentrują całą swoją uwagę na swym kochanku, zawężając coraz bardziej swój świat przez zaniedbywanie pracy, rodziny, przyjaciół i znajomych, a także wymuszając to samo na tej drugiej osobie. Wraz z zawężaniem się ich świata odpowiednio zwiększa się pragnienie ukochanej osoby. Gdyby przestała odwzajemniać ich uczucia, cios byłby nie do zniesienia. Odrzucenie jest dla obsesora największym koszmarem. Obsesor nie przyjmuje do wiadomości utraty kochanka, lub malejącego zainteresowania z jego strony. Przeciwnie, coraz rozpaczliwiej pożąda miłości obiektu swoich uczuć. Odrzucenie wyzwala obsesyjną miłość, patologiczną miłość, która bardziej przypomina chorobliwy nałóg niż zakochanie. Obawa przed odrzuceniem może dla nich znaczyć tyle samo, co rzeczywiste odrzucenie i często prowadzi do zachowania irytującego partnera i prowokuje właśnie do odrzucenia, którego tak się obawiają. Często obawa ta staje się samosprawdzającą się przepowiednią. 

Odtrącenie może u każdego otworzyć śluzy emocjonalnego bólu - bólu związanego z uczuciem poniżenia, uczuciem, że jest się kimś nieodpowiednim, bólu związanego z odżywaniem doświadczeń odrzucenia z przeszłości. Ból, bez względu na to, czy ma charakter fizyczny, czy emocjonalny - jest sposobem, w jaki natura informuje nas, że coś wymaga naprawienia. Naturalną reakcją na ból jest chęć zaradzenia mu, chęć opatrzenia rany. Zdrowi kochankowie radzą sobie z bólem odtrącenia konstruktywnie. Jakkolwiek może to nie być łatwe, przyjmują swój ból do wiadomości, zdają sobie sprawę, że są na przegranej pozycji, potrafią odciąć się od kochanków, z którymi się rozstali. Większość jednak obsesyjnych kochanków nie umie się oddzielić. Zamiast tego próbują "coś zrobić" ze swoim bólem, uciekając się do pewnych stałych, powtarzających się zachowań: jest to wymierzanie sobie kary, lub złośliwe dokuczanie obiektowi westchnień. Miłość toksyczna w wypadku odrzucenia zamienia się w niszczącą nienawiść lub autodestrukcję. Obsesorzy starają się uciec od odczuwanego bólu przez zapamiętanie się w tym, co robią. To przełożenie bolesnych odczuć na negatywne zachowanie jest czymś, co nazywamy "acting out" (impulsywne aspołeczne odreagowanie, agresja) - odreagowaniem nie ukierunkowanym na rzeczywiste źródło stresu. 

Wielu obsesyjnych kochanków reaguje na ból odtrącenia nieświadomie zwracając się przeciw sobie. Postępowaniem tym naruszają swoje własne emocjonalne, a nawet fizyczne dobre samopoczucie. Obsesorzy karzący samych siebie często uciekają się do nadmiernego picia, palenia, narkotyzowania, hazardu, przejadania się, lub niedojadania, w pracy są nieuważni, nerwowi i rozkojarzeni, śpią za dużo, lub zbyt mało, zaniedbują przyjaciół i rodzinę, nawet własne dzieci. Gdy obiekt obojętnieje, obsesorzy zaczynają próbować tak nim manipulować, by spotkania odbywały się częściej, sięgają do pozornie nieszkodliwej taktyki pogoni: tworzenia pretekstów do kontaktowania się, samodzielnie podtrzymując w ten sposób związek. Jest to bardzo szkodliwa praktyka. Własne zachowania powodują że czujemy się upokorzonymi. Od nas wychodzi cała inicjatywa, my jego czy ją ścigamy. Ofiarujemy osobie wszystko, a ona nie daje nam nawet tej satysfakcji, by cokolwiek przyjąć. Wymyślając preteksty do spotka próbujemy zwalczyć swoje poczucie bezsilności wobec sytuacji, która wymyka się spod kontroli. Telefon jest jednym z najpowszechniejszych narzędzi służącym obsesorom do uzyskania kontaktu z niechętnym obiektem. Dla obiektu wszystko to wygląda na zwykłą manipulację i nękanie. Reakcją jest zazwyczaj złość i jeszcze bardziej zdecydowane odtrącenie, bowiem obiekt zapędzony w ślepą uliczkę broni się w jedyny, dostępny mu sposób. 

Jeżeli ktokolwiek robi z obsesora ofiarę, to tym kimś jest on sam. Obsesorzy często śledzą swój obiekt, sprawdzają, podsłuchują, kontrolują. Bez względu na to, jak często obiekt okaże się niewinny, obsesor nie ma gwarancji, że w przyszłości nie pojawią się nowe wątpliwości z powodu chorobliwej zazdrości i niezdrowej żądzy zawłaszczania czyli robienia z drugiej osoby niewolnika czy niewolnicy swoich złych żądz. Obsesyjna pogoń tworzy wyczerpujący, samonapędzający się cykl, który sprawia że obsesorzy czują się coraz bardziej beznadziejnie, coraz boleśniej poniżeni. Im gwałtowniej wyładowują swoje emocje (frustracje czy zazdrości), tym bardziej zrażają swoje obiekty, tym gorzej się czują, a im gorzej się czują, tym bardziej są skłonni próbować uniknąć bólu przez coraz silniejsze zachowanie acting out (agresywne wyładowanie się). W ten sposób obsesyjna pogoń napędza sama siebie. Większość obsesyjnych kochanków osiąga w końcu punkt krytyczny, po którego przekroczeniu nie da się już opanować frustracji związanej z niepowodzeniem pogoni. Ich optymistyczne fantazje na temat ożywienia związku wypierane są przez niewesołe przekonanie, że obiekt celowo rujnuje ich życie. Są wściekli na tę osobę, że ich zdradziła, że celowo pozbawia ich tak potrzebnego im uczucia. Wściekłość podsyca jeszcze bardziej ogień obsesyjnej namiętności. Wściekłość nigdy całkowicie nie pochłania obsesyjnej miłości; przeciwnie, wraz z miłością walczą o dominację w duszy obsesora, odbijając się od niej, jak piłeczka pingpongowa.

Obsesorzy, których pociągają kochankowie słabi, z problemami, wierzą, że bez względu na rodzaj problemu są w stanie mu zaradzić. Wierzą, że jeśli tylko będą kochali wystarczająco mocno, wystarczająco dużo z siebie dawali, wystarczająco dużo robili i wystarczająco mocno troszczyli się o obiekt, wówczas uda im się uratować kochanka przed jego osobistymi demonami i wejść z nim w idylliczny związek, którego tak bardzo pragną. Zespół silnych przekonań tego rodzaju nazywamy "kompleksem wybawcy", obsesorów zaś, którzy się nimi żywią - "wybawcami". Rola wybawcy wiąże się silnie z naszym pragnieniem dawania, bycia potrzebnym i postrzeganym jako człowiek dobry i współczujący. Dla wybawców stanowi to fundament poczucia własnej wartości i podstawę samookreślenia; to cel ich istnienia. Życie wybawców jest zdominowane przez intensywną potrzebę bycia potrzebnym. Wyraża się to w bardzo szczególny sposób. Wybawcy czy częściej nawet Wybawicielki czują się szlachetnymi, gdy dźwigają część ciężaru problemów swoich partnerów. Czują się potrzebni, gdy uda im się część z nich rozwiązać. Czują się niezastąpieni, gdy ich pomoc staje się czynnością ciągłą, a kochanek jest od nich uzależniony. Kiedy zaś wierzą, że on nie może się bez nich obyć, wówczas, na pewien czas mogą stłumić swoją największą obawę - strach przed opuszczeniem. 

W przeciwieństwie do legendarnych wybawców, obsesyjni kochankowie nigdy nie zwyciężają. Łączą ich związki z kimś, od kogo w zamian nie otrzymują prawie nic. Mają poczucie odrzucenia pomimo fizycznej obecności partnera, ponieważ jest on emocjonalnie niedostępny, nie jest w stanie ich kochać, pomagać, a nawet doceniać. Partner emocjonalnie niedostępny odtrąca w takim samym stopniu jak ktoś, kto odchodzi. W związkach z kochankami, którzy mają różne problemy, wybawcy często znajdują się w takiej sytuacji, że jednocześnie kochają i nienawidzą. Im więcej partnerzy będący w kłopotach biorą od swoich wybawców, tym bardziej czują się uzależnieni, a im większa zależność, tym większa ich wściekłość z powodu utraty zdolności do kierowania własnym życiem. Dawanie i branie, plany, marzenia i doświadczenia - to wszystko składa się na emocjonalną bliskość. W zdrowym związku dawanie i branie mogą przeplatać się w zależności od naporu codziennych stresów - nikt nie jest w stanie kochać i dawać dwadzieścia cztery godziny na dobę. W związku wybawcy niedostępność emocjonalna partnera bywa jednak częściej regułą, niż wyjątkiem. 

Na początku każdego związku wszyscy odbieramy różne wskazówki co do osobowości i charakteru naszego partnera. Z chwilą jednak, gdy zawładnie nami kompleks wybawcy, interpretacja tych wskazówek ulega zniekształceniu w taki sposób, by mogły one służyć misji ratunkowej obsesora - bez względu na to, jakie bajki opowiada kochanek. Typowym zachowaniem wybawcy jest kłamstwo w interesie kochanka i usprawiedliwianie go, osłanianie go, obrona przed resztą świata i nim samym. Wybawcy często wplątują się w związki z socjopatami czy socjopatkami, ponieważ są dawcami, a dawcy stanowią łatwy łup dla drapieżnych biorców, pasożytów. Socjopaci mają dodatkową przewagę: często są nadzwyczaj biegli w sztuce uwodzenia, są oszustami i oszustkami matrymonialnymi. Niestety, celem ich zabiegów nie jest miłość, lecz interes własny i dobra materialne (lecą na willę, kasę, samochód - siano, fura i komóra). Większość ludzi błędnie uważa, że informujemy o naszych uczuciach przede wszystkim mówiąc o nich. Badania psychologiczne wykazują jednak, że aż 75% informacji przekazujemy bez słów. Język ciała i zachowanie są często bardziej wymowne niż słowa. 

Wielu obsesyjnych kochanków okazuje denerwującą głuchotę na najbardziej nawet wyraźne, dobitne, niedwuznaczne i zdecydowane oświadczenia. Przyjmują oni najmniejszy objaw przyjaźni, a nawet zwykłej ciekawości, za oznakę tego, iż obiekt jest wciąż wobec nich ambiwalentny, a więc prawdopodobnie można go odzyskać. Nie przyjmowanie do wiadomości jest jednym z najbardziej podstawowych i skutecznych mechanizmów obronnych chorego i wynaturzonego ego (egocentryzmu). Może się wydawać, że chroni ono nas przed bólem, jednak nie pozwala nam go uniknąć - jedynie chwilowo go odsuwa. Można oszukiwać się tylko przez jakiś czas. Im dłużej nie przyjmujemy prawdy do wiadomości, tym więcej sprawia ona bólu, aż wreszcie staje się trudna do wytrzymania. Nie przyjmowanie do wiadomości zawsze prowadzi do autodestrukcji lub ataków furii, co tak czy owak destrukcję w związku napędza.

Niektórzy ludzie szukają w życiu miłości tylko po to, aby znalazłszy ją, druzgocząco ją zniszczyć. Większość z tych osób jest w tym niszczeniu miłości bardzo profesjonalna. Na Wschodzie jednakże, w naukach tantrycznych, takie funkcjonowanie w kolejnych związkach nazywa się demoniczną namiętnością czyli (rakszasową kamą, rakshasika kaama). Wedle tantry, to demonice (kobiety rakszasowe) najbardziej profesjonalnie niszczą swoje miłości. I przed tym gatunkiem demonic w ludzkich ciałach przestrzegał Gautama Buddha, o co wiele kobiet obraża się na buddyzm. Buddha miał jednak wyraźnie na myśli różne formy patologicznego zakochania i uwiedzenia...

IV. Miłość wpływa na nasze zdrowie 


Naukowcy ostrzegają przed myleniem ze sobą początkowego stanu zakochania i miłości. Zakochanie często może wiązać się z dużym stresem i hormonalnym szokiem. Wyraźne korzyści zdrowotne są natomiast bardzo zauważalne w stabilnych relacjach, jakimi są m. in. długoletnie, kochające się i szczęśliwe małżeństwa. Oto kilka ciekawych faktów, które zostały potwierdzone naukowo: 

1. Ludzie będący w szczęśliwych związkach rzadziej potrzebują pomocy lekarza, a przeciętny pobyt w szpitalu osób chorych jest krótszy. Jedna z teorii tłumaczących to zjawisko, mówi, że ludzie będący w związkach bardziej dbają o swoje zdrowie. Ukochana osoba może sprawić, że staramy się zachowywać zdrowiej (m.in. wprowadzamy zdrową dietę), co skutkuje mniejszym prawdopodobieństwem zachorowania w przyszłości. 

2. Stan bycia w miłości obniża ciśnienie krwi. Badania zaprezentowane przez Annals of Behavioral Medicine w 2008 roku pokazują, że szczęśliwe małżeństwo ma istotny wpływ na ciśnienie krwi. Badacze odkryli, że ludzie żyjący w szczęśliwych małżeństwach mają niższe ciśnienie krwi od tych, którzy żyją samotnie. Jednak nie chodzi tu o sam fakt małżeństwa, lecz o uczucia. Ludzie tkwiący w nieszczęśliwych związkach mają wyższe ciśnienie krwi od ludzi z pozostałych dwóch grup. Dlatego warto jest się zastanowić nad tym czy warto jest tkwić w nieszczęśliwym związku, czy może lepiej po prostu się rozstać. Zbyt wysokie ciśnienie z powodu awantur i kłótni może spowodować zawał lub udar - częstą przyczynę zgonów. Nieszczęśliwe związki zabijają - dosłownie. 

3. Szczęśliwy związek może zmniejszyć niepokój. Stabilny, długi związek ma przewagę nad krótkotrwałym romansem. Badania przeprowadzone przez naukowców State University of New York at Stony Brook wykorzystali funkcjonalny magnetyczny rezonans jądrowy (fMRI), aby sprawdzić jak wyglądają struktury mózgowe ludzi zakochanych i kochających się. Porównywano nowe pary i ludzi będących w długoletnich związkach. U obu grup wykazano  aktywację struktur mózgowych, w których występują związane z dopaminą ośrodki przyjemności. Uderzające różnice stwierdzono natomiast w innych częściach mózgu. W relacjach długoterminowych aktywowane są obszary odpowiedzialne za przywiązanie i mniejsze w obszarach, które związane są za odczuwanie niepokoju, zaś u grupy świeżo zakochanych dużą aktywność wykazały obszary związane z niepokojem, obsesją i napięciem. 

4. Wiemy, że miłość może zredukować stres, poczucie niepokoju oraz zmniejszyć ryzyko depresji. Może również wpływać na układ immunologiczny. Ludzie, którzy doświadczali więcej pozytywnych emocji, są bardziej odporni na przeziębiania w porównaniu do tych, którzy częściej odczuwali napięcie, wrogość czy depresję. 

5. Udowodniono, że uczucie zakochania poprawia stan gojenia się ran. W badaniach porównujących czas gojenia się ran małżonków, którzy tworzyli szczęśliwą relację oraz tych par, którzy okazywali sobie wrogość, rany pierwszej grupy goiły się dwa razy szybciej. Dobra miłość redukuje napięcia, zmniejsza stres, łagodzi konflikty i dlatego jest to zdrowa miłość.   

Miłość jest jednym z najważniejszych uczuć w naszym ludzkim życiu, miłość jest miarą człowieczeństwa. Oprócz czystej ludzkiej „chemii miłości” i wynikającym z tym wpływem hormonów na nasz organizm istnieje również psychologiczny aspekt tego zjawiska, w tym rodzinne wzorce i uwarunkowania. Nie wszystko bowiem możemy wytłumaczyć reakcjami chemicznymi zachodzącymi niezależnie od nas. Wzorce związków miłosnych i rodzinnych to drugi wielki temat pracy nad więziami miłości w ludzkim życiu. 

„All you need is love” śpiewali Beatlesi i wygląda na to, że nie mylili się. Okazuje się, że miłość nie tylko zmienia nasze postrzeganie świata, ale także może przynieść wiele korzystnych efektów zdrowotnych. Miłość i zdrowie są ze sobą powiązane w zaskakujący sposób. Za wpływ miłości na nas przede wszystkim odpowiedzialne są hormony, które wydzielają się w poszczególnych fazach zakochania i miłości, a różnie oddziałują na nasz organizm. 

Hormonem, który wydziela się w pierwszej fazie miłości, czyli tzw. fazie ostrej zakochania, jest fenyloetyloamina. Jest to amina endogenna, czyli produkowana przez nasz organizm. Jest ona analogiem amfetaminy, wytwarzanym w tak emocjonalnych stanach, jakim jest miłość. Fenyloetyloamina może wpływać pozytywnie między innymi na układ nerwowy, utratę wagi, a także może wspomagać trawienie. Badania wykazały istotny wpływ tego związku w łagodzeniu objawów depresji. Jej działanie zaobserwowano nawet w przypadkach, w których standardowe leczenie nie dawało zadowalających efektów. Kolejną korzyścią, jaka wynika z działania fenyloetyloaminy jest poprawa nastroju, co prawdopodobnie jest związane z pobudzeniem uwalniania dopaminy. Poprawa nastroju jest także związana z potencjalnym zmniejszeniem apetytu. Ponadto, może również stymulować lipolizę poprzez jej zdolność do pobudzenia uwalniania katecholamin. W związku z takimi właściwościami znalazł on zastosowanie w środkach hamujących łaknienie, a także w suplementach odchudzających. 

Kolejnym ważnym hormonem jest dopamina. Kiedy ludzie odczuwają pozytywne emocje, w ich mózgach wzrasta stężenie tego neurohormonu. Obecnie wiadomo, że układ dopaminergiczny pełni kluczową rolę w poczuciu szczęścia, a także w radzeniu sobie ze stresem w chorobie. Zwiększone wydzielanie dopaminy skutkuje tym, że mamy więcej energii i chęci do działania. Dopamina stymuluje wytwarzanie oksytocyny, nazywanej również „hormonem miłości i zaufania”, który wpływa pozytywnie na relacje międzyludzkie, sprzyja empatii i otwarciu się na drugiego człowieka, stymulując jednocześnie wydzielanie dopaminy i serotoniny, co powoduje redukcję poziomu stresu. Oprócz wpływu na tworzenie więzi międzyludzkich, czy wzrostu zaufania, hormon ten jest niezbędny w prawidłowym funkcjonowaniu i regeneracji mięśni. Według naukowców odkrycie to może pozwolić na opracowanie nowych leków, m.in. dla osób chorych na schorzenia związane z utratą siły i masy mięśniowej. 

Endorfiny, czyli tzw. „hormony szczęścia”, są silnymi agonistami receptorów opioidowych, których pobudzenie powoduje euforię. Produkowane są przez przysadkę mózgową, rdzeń kręgowy i podwzgórze, a uwalniane są przy okazywaniu sobie czułości, w stanach silnych emocji, ćwiczeń fizycznych, a nawet spożywania pikantnych potraw. Endorfiny blokują odczuwanie bólu, działają uspokajająco oraz redukują stres. Są odpowiedzialne również za odczuwanie przyjemności. Wiedza na temat miłosnych hormonów jasno pokazuje jakie są istotne powody sięgania po rozmaite narkotyki i popadania w uzależnienia od narkotyków. Brak miłości, brak faktycznego spełnienia się w związku miłosnym. A do tego miłości uzależnionych od narkotyków często przypominają obsesyjną miłość patologicznego rodzaju. Narkomania i patologie miłości zwykle idą ze sobą w parze, co wyklucza zdrową miłość i dobre zdrowie. Jeśli nie mamy chwilowo z kim kultywować związku miłosnego, ćwiczmy się w uniwersalnej miłości do Boga, wszystkich stworzeń, samego życia lub Wszechświata - mawiali dawni mędrcy. 


V. Miłość na zdrowie 


Lekarze i naukowcy często powtarzają, że najlepszym sposobem na pozbycie się chorób, jest miłość, prawdziwa miłość. To cudowne lekarstwo dla ciała, umysłu i duszy. Czasem wystarczy dotyk ukochanej osoby lub czułe spojrzenie, aby poczuć, że rosną nam skrzydła. Wtedy szybciej płynie krew w żyłach, zwiększa się produkcja hormonów, poprawia ukrwienie i dotlenienie organizmu. Zakochani nie mają więc problemów z przemianą materii gdyż szybciej spalają tłuszcze. Jeden namiętny pocałunek spala około 50 kilokalorii, a akt seksualny - 180 kilokalorii. Podczas gry miłosnej organizm zużywa mnóstwo energii. Można więc traktować seks jako cudowną dietę odchudzającą, pod warunkiem, że będzie to seks z miłości. W trakcie miłosnego "sam na sam", rdzeń nadnercza produkuje hormon "alarmowy" - adrenalinę. Uwalnia ona zapasy energii zmagazynowanej w mięśniach i wątrobie. Dzięki temu tracimy więc zbędne kilogramy. 

Całując ukochaną osobę "wyrzucamy" z organizmu wszelkie nagromadzone napięcia. W ten sposób pozbywamy się stresów, gdyż wtedy zwiększa się produkcja hormonu szczęścia - endorfiny. Jej działanie nie jest do końca zbadane, wiadomo jednak, że dociera do wszystkich komórek nerwowych. Przez to sprawia, że stajemy się łagodniejsi, wyciszeni i uspokojeni. Czyni nas bardziej wyrozumiałymi i tolerancyjnymi. Miłość pomaga też rozjaśnić umysł przez przekazywanie delikatnych impulsów do mózgu. Nawet najdelikatniejszy pocałunek miłosny dociera do mózgu, usprawniając jego pracę. Zakochani mają więc lepszą pamięć, szybciej się uczą, są błyskotliwi, mają szalone pomysły. Im pocałunek miłosny jest bardziej namiętny, tym większe jest wydzielanie adrenaliny. Rozszerza ona naczynia krwionośne, dzięki czemu do komórek dociera więcej tlenu. Stanowi to doskonałą kurację odmładzającą dla kochających się par. 

Delikatne naczynia krwionośne stają się dzięki prawdziwej miłości i jej przeżywaniu bardziej elastyczne. Skóra "młodnieje", staje się sprężysta i gładka, zanikają zmarszczki. Twarz nabiera kolorów, znikają cienie pod oczami i przebarwienia. Czuły dotyk osoby kochającej nas jest wspaniałym impulsem dla pracy mózgu. Pobudza się w ten sposób komórki układu odpornościowego i limfatycznego. Powoduje to ich lepszą pracę. Dlatego zakochani w sposób stały i trwały rzadziej chorują, nie grozi im przeziębienie lub grypa. Stają się bardziej odporni na infekcje. Namiętne uściski pobudzają również obieg krwi ponieważ wtedy zwiększa się liczba uderzeń serca aż do 135 na minutę (norma wynosi 75 do 80). Wzrasta też na krótko ciśnienie krwi, a potem wraca do normy. Poprawia się ukrwienie wszystkich narządów wewnętrznych. 

Wiosenna miłość może więc stać się wspaniałą terapią, o ile będzie to miłość, a nie seks imprezowy dla rozrywki czy jakaś pseudo miłosna obsesja o toksycznym charakterze. Niestety imprezowe towarzyskie zabawy seksualne jak wzajemne masturbacje, używanie prostytutek, laleczek, całowanie czy "dymanie" losowane buteleczką w tak zwanej gwieździe, jednorazowi partnerzy wyrwani z baru na jedną noc, nie dają tych efektów jakie daje seks z prawdziwej miłości, a wręcz odwrotnie, nasilają stresy i napięcia, osłabiają zdolność do nauki, powodują choroby i osłabienie odporności etc. Miłość ma wiele wspólnego z etycznymi rozważaniami i moralnym zachowaniem się, a także ze zdrowiem, dlatego rację ma chińska medycyna, że w ramach wywiadu i zbierania objawów chorego pacjenta pyta także o to jak się życie w związku miłosnym i rodzinie układa... 

Zaproszenie na warsztaty terapii związków miłosnych 


O miłości i związkach miłości napisano już prawie wszystko ale ludzie ciągle funkcjonują tak, jakby nie wiedzieli prawie nic. Oświecenie czy tam iluminacja (zajarzenie) w dziedzinie miłości i związków miłosnych to rzadkie acz bezcenne zjawisko na tej ziemi. Terapie związków miłosnych są za to trudne, a bywa, że niebezpieczne, chociażby z powodu miłosnych obsesji, które mogą dopaść także terapeutów. Artykuł to rekapitulacja podstawowej wiedzy ludzkości w temacie dla osób przeciętnie zdolnych (do miłości rzecz jasna).

Zapraszamy na warsztaty łykendowe Terapii związków miłosnych bazujące na jogicznej psychoterapii i tantrycznych transformacjach oraz psychosyntezie i psychologii transpersonalnej prowadzone przez autora!

Zgłoszenia wraz z aplikacją (opisz własnoręcznie, czytelnie i jak najdokładniej siebie i swoje problemy w budowaniu miłości) na adres korespondencyjny w Polsce:

Mohan Ryszard Matuszewski 
P.O. Box 247 
44-100 Gliwice 1; PL 

Zapraszamy! 

Wspieraj Zakon Iluminatów! 


2 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za artykuł

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten artykuł warto regularnie czytac i studiowac a jak trzeba to na terapie czy warsztaty sie wybrac. O miłość od której zdrowiejemy watro zadbac!

    OdpowiedzUsuń